poniedziałek, 5 grudnia 2022

biała plama

Czasem siedzę przy białej plamie i nic. To tylko biała plama. Czuję się tak, jakby wszystko wyparowało ze mnie i nie potrafiło wrócić na właściwe miejsce. Jakby unosiło się gdzieś tam - nad ziemią, może trochę nad jeziorem albo przy granicy nieba. I nie wiem, czy to źle czy dobrze. Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie, nie potrafię odpowiedzieć sobie na wiele pytań, a przecież ciągle je zadaję. Bo jestem dociekliwa, bo szukam. Bo bez szukania byłabym tylko masą, która nie robi nic. 

Więc szukam. Ciebie, siebie, dobrego drina w karcie, przekonania, że wszystko się ułoży, że podzielimy to, co podzielić trzeba, że będzie powietrze. 
Szukam. Twoich ust i pocałunków. Dobrej myśli, która pomoże przetrwać, kiedy zła myśl, jak piorun wnika w serce. 
Więc szukam. Drogi do bliskiego człowieka... Tylko kiedy jestem tak blisko twoich drzwi, to zawracam, wycofuję się, odchodzę. Nie pukam, bo nie chcę być popsutym pukaniem ani uszkodzoną klamką. 
Tyle razy już byłam tak blisko. Tyle razy, wiesz? - Ile to Wieczność? 
Wciąż szukam. Siły. Bo wciąż się wycofuję. A tylko słabi się wycofują. Uciekają, bo boją się porażki. A przecież sama ucieczka jest już porażką. Prawda? 

Pół.

Kiedy wracasz z kliniki  i piszesz wiersz...  I choć patrzysz już w inną stronę,   i choć wiem, że odchodzisz,  szukam ust,  które krzykną z...