piątek, 20 października 2017

jedwabiste

twoje palce milczą na mojej wycieraczce rozsypał się popiół
to chyba nie znaczy wszystko a może tyle co feniks
jeszcze wstanę
kupię bilety w kosmos

zauważyć można szum powiek
nitkę lawendy
chudą jesień
miętę do poduszki

na uspokojenie biorę wymyślone
usta
koszulę w kratkę
pramolan 
jedwab 


*Pramolan - preparat o działaniu przeciwlękowym, należący do grupy trójpierścieniowych leków przeciwdepresyjnych.

czwartek, 19 października 2017

matrix 2017

Czuję się jak w Matrixie. Moje życie to jakiś science fiction film. Jak tylko skończy się ten pierdolony odcinek, to wrócę. Ze zdwojoną siłą. Obiecuję.

środa, 11 października 2017

inaczej

Złośliwe choróbsko położyło mnie do wyra i tym sposobem powstało wiele ciekawych rzeczy/światów/fotozdarzeń. 
Brakowało mi miejsca. 
Jest inaczej.

niedziela, 8 października 2017

absurd

Niektórzy ludzie mają problem z relacjami kumpelsko-przyjacielskimi, a co dopiero jakby tak ich wrzucił w fantazję związku. Chyba zacznę pisać (melo)dramaty albo wykreuję lepiej jakiś teatr absurdu rodem z Becketta. Ty mówisz, że nie lubisz czarnej porzeczki, a ktoś pod mordę podsuwa ci wiadro czarnych porzeczek. Ty mówisz, że uwielbiasz dżem truskawkowy, a ktoś na przekór próbuje posmarować Ci twarz smalcem. Ty mówisz, że podoba ci się róża, a ktoś na twoich oczach wyrzuca różę przez okno. Ty mówisz, że nienawidzisz kółek, a ktoś próbuje zrobić okrągłe drzwi.
Ty mówisz, że coś lubisz, wprost. A chuj. Zrobię ci na złość. Odwrotnie.

- Miło mi bardzo... Sprawi mi to wielką przyjemność, jeśli... Jeśli wypiję zieloną herbatę. Szklankę wódki. Życie jest piękne. 
- Proszę, weź likier, po którym zrobi ci się niedobrze. Porównam cię do Koziołka Matołka. Osłodzę ci życie.

I tak właśnie mi się robi. Niedobrze. Bolą mnie flaki, kiedy myślę o ludzkich złośliwościach, o wkładaniu bomby w sedes, zakrywaniu ust tamponem, spirytusem. 

No weź, bierz w łapki! Spróbuję ci wmówić, że to kochasz. No weź, nie protestuj, zesraj się, żryj czarną porzeczkę, której nie lubisz, załóż kalosze, wypij pomyje, zamieszkaj na balkonie, jeździj (forma niestaranna) łódką, pływaj samochodem, lataj rowerem w podartych gaciach. Albo na miotle. Kurwa. Ha! Zastanawiam się, jak wielka jest fala absurdu, który zalewa naszą planetę. 

czwartek, 5 października 2017

mocno wieje ten wiatr. (u)myślnie

W takich chwilach zastanawiam się, co będzie, jeśli zabraknie jutra?

mi love

- Napisz coś.
- Co?
- Moje usta.

Got U

Dzień dobry,
jestem z innej planety. 

Kupuję buty ze złotymi sznurowadłami. Czapkę ze srebra. Koszulę z żabotem. 
Łazimy tak od blasku do blasku. W aucie ciepła muza. Słuchamy. Grzeję w jesień. Prowadzę.





O właśnie taka:
Kokab - Got U (Ready or Not) | Official Lyric Video

Rozważamy Londyn. Szukasz świnki. Skarbonki (bo świnię to łatwo znaleźć). Może być w ludzkie marzenia i freski. Nie jestem Aniołem. Ktoś się do mnie zwraca po pysku. Zlewam. Specjalnie gwiazdorzę. Przyszedł czas na powidła, szarlotkę i scenę. W Hebe szaleństwo kremów. Kinga ma urodziny. Z życzeniami jadę. 
Znów muza. Ta sama. Riplej. 
Możesz zariplejować oczy, ale wolisz bloga. 
Spoko. Będzie trzeci. Współczuję.
Kocham swój własny cynizm i ładne marynarki.



PS
Polecam mój artykuł naukowy: Wielopoziomowość tekstu literackiego. Od-kształcanie metafory. Surrealizacje... 

Pozdrawiam ciepło, bo jesień chłodem szarpie za policzki. 

środa, 4 października 2017

manekin



Wciągamy żelki. Znaczy ja udaję, że jem, bo czuję miód. Robię tylko zdjęcia i wrzucam francuskie kawałki. Sprytnie próbuję rozczulić powietrze. Zupa jest pomarańczowa i ma ryż. Jest taka ładna na kolację. 
Telewizja umówiona. Podobnie z pozostałymi: miasta/miasteczka/ludzkie oczy. Zawiesiłam ostatnio spojrzenie na tobie. To był manekin - a na nim babski garnitur w paski. Glany z aksamitką i kapelusz. U stóp.
Manekiny mają w sobie pewne szaleństwo, takie, które można włożyć do książki. Spoglądasz na mnie. Później liczymy grzechy i szukamy ust. Czymś trzeba krzyczeć. Bo płuca ukryte. Mylę autobus z pociągiem do. Serce od emocji świruje. Zamówienia upadły na głowę. Jest pięknie. 

i jeszcze śnił mi się pocałunek z języczkiem
twoim 
pragnienie lizało wargę.

poniedziałek, 2 października 2017

odczuwajka autentyczna

Nie potrafię dziś określić swojego nastroju. Nie potrafię zdefiniować. Czegokolwiek: smaku herbaty, kawy, kota, tęsknoty (a jest?). Pewnie ją gdzieś tam włożyłam pomiędzy listy. Ciągle piszę te listy i ciągle ich nie wysyłam, jakby od milczenia miało zależeć wszystko. Jakby w ciszy miał się ułożyć wszechświat. Bo ktoś boi się burzy tak samo jak i muzyki, która rozdrapuje (po)wieki. Nie. Wcale nie jest mi źle. Jeździłam samochodem i nogami. Spacerowałam. Kasztany kleiły się do życia. Uśmiech był pewny i niezrównoważony psychicznie, i ławka ciepła. Więc co to jest dzisiaj? Kac nostalgiczny czy cholera jasna, październik, zaduszek, majaczenie, sen? Nie potrafię się uspokoić nad herbatą. Szukam w niej autora tamtej poezji i nie znajduję. Przegrzebałam całe wszechnibymogące Google. Na próżno. 

Wniosek (?)

Istnieją rzeczy, sprawy, miejsca i ludzie, których już nie można odnaleźć. Którzy bez wieści gdzieś przepadają. Gasną w pamięci, bledną jak kartki, z których nie można przeczytać już ani słowa.

znaczki


przytul jesień
ona też potrzebuje ciepła 

wczoraj



wczoraj i dzisiaj



ZAYN ‒ Dusk Till Dawn (Lyrics / Lyrics Video) ft. Sia

*
wysyłam listy do ciebie ale dochodzą tylko znaczki oderwane
od rzeczywistości
jak moja dusza.

niedziela, 1 października 2017

zaraz

Idę z Wilą na wódkę. A co? ;) Zadrinkujemy kolejne sukcesy 😎

dojrzałe wiśnie

Wyprowadzasz się. Nie wierzę. Jestem w chuj sentymentalna. Mogą mnie boleć
przystanki autobusowe i inne dziwadła. Z książki, której jeszcze nie mam
wycinam sny i zegarki. Będziemy chodzić ulicą bez wieści. Kierunkowskazy i migreny
też wytnę. Nie będą nam potrzebne.

Dziwnie się czuję, kiedy odwiedzam twój profil. Trochę jak podróżnik, a trochę jak intruz.
Możesz dać mi kopa w dupę, ale nie chcesz, bo przecież nie widzisz,
ile razy pochylam głowę nad tobą. Liczę twoje sny i wnikam w czas, który już dawno się zatarł, połamał palce.

Twoje zdjęcie na przedostatniej stronie. Chmurzy się. Deszcz
przyleje w serce. Trawa i łąka. Nie wiem, którędy płyniesz. I po co to wszystko? Dlaczego takie, a nie inne decyzje, dlaczego sushi i w liście nie piszesz do mnie nic.

Pusto.
Tylko tak mogę poskładać waszą historię. Mogę ją przenikać i mogę być deszczem.
Tylko tak mogę porozciągać luki w czasie. Wypełnić tym, czego nie ma. Narysować krwotok.
Czerwone staje się wyraźne. Pulsuje.
wszystko. Twoje usta są jak dojrzałe wiśnie.

Pół.

Kiedy wracasz z kliniki  i piszesz wiersz...  I choć patrzysz już w inną stronę,   i choć wiem, że odchodzisz,  szukam ust,  które krzykną z...