niedziela, 25 marca 2018

że

Pomyśl o tym, że będzie wolność. Że będziesz leżeć na łóżku obok miłości swojego życia. Że będzie dobrze, będzie alternatywa. Że.

Taras dziś pachniał słońcem. Słońce - tarasem. Mam za sobą wiosenne porządki - te pierwsze. Igły i nitki. Uwijamy się. To lepsze niż siłownia. Siła
na przyszłość.

Wolisz być kamieniem? 
Kamień nie mówi, a istnieje. 
Istnieje niemy. Boli mnie
brak ust w kamieniu.

piątek, 23 marca 2018

życie na krawędzi. sceny

I łażę tak, łazimy po krawędzi Pabianic, w których życie staje się mokre od rozdeptanego śniegu. Kupuję białą koszulę. W czarne paski. Idę do biblioteki.

Przyjemne staje się "Echo", kiedy wyobrażam sobie kawę z Tobą, bo czasu nie starcza na realizację. Później kelnerka. W wąskiej pelerynie przynosi drinka. 

Różne rozmiary budynków mijam.
Tamto mieszkanie jest ładne i ma przyszyty do ust balkon. Jeszcze tylko trochę zimno. 
Idziemy do parku. Parkuję 
pociąg. 
Do Ciebie
dwie wskazówki, ułamek zegarka, szelki. 

Na wszelki wypadek wracam drugą stroną. Ulice kwitną pijacką burdą. Biegnę, ale nie chcę pozdzierać kolan. Znajduję światła. Autoryzacja. 

Bilety mogą być jak przepustki do raju. Życie jak dobry sen, science fiction, serial. 
Rozczulające.

niedziela, 18 marca 2018

jesteś

Trzeba zmienić. Udoskonalić podszewkę serca. Siebie, swoje odbicie w lustrze, prawą i lewą rękę, wzrok. Zacząć trzeba. Porządkować życie i szafy. Wyłożyć stare, aby włożyć nowe. Odłożyć - niepotrzebne. Emocje, nerwy, gniew. 

Jesteś tchórzem, wiesz?

uwielbienie



Warrior "Black & Blue"

piątek, 16 marca 2018

zaczyna się nowe. nie ulegam na próbę

Nie mogę sobie znaleźć miejsca. Coś mnie dzisiaj drażni, dręczy, przerasta, łaskocze. Sprawia, że nerwica postępuje, że śmieję się, kiedy składamy "Psychole". Do ściany. Gryzę mankiety, ściągacze swetra, poduszkę. Zjadam kakaowe kaszki. BoboVita. Mleczno-ryżowe niepokoje udzielają się, kiedy marzec próbuje udawać listopad, parcie na wiosnę zdaje się być większe niż na mocz. Pęcherze robią się od kiepsko dobranych butów, zesranych snów. Za dwa tygodnie stanę się wolna. Na papierze. Już wszystko gotowe - jak pomidorowa z ryżem, tchnienie, pacierz, Amsterdam, bilety do Gdańska. Amen. 

Śniło mi się, że była. Wielka, wybuchowa wojna. Impreza taka. Plac Pigalle, Zbawiciela, każdy inny plac - nieważne. 
Rozczesujemy włosy, bagaże i kolejne związki, te nieudane, odrosty i przerost - ambicji. Szukam walizki w kwiatki (to nieporozumienie). Patrzysz na mnie i próbujesz mnie. 

Pocałować. Jeszcze.
Już. Powinnam się obudzić, odłaskotać z czasu. 
Powinnam coś zrobić (ze sobą). 
Tatuaż zrobić.
Gdzieś wyjść. 
Gdziekolwiek. 

czwartek, 1 marca 2018

dzisiaj zjadam lód

Jedźmy na koniec świata. Tam będą zielone. Nie będę naciskać. Może tylko (na) sutki. Późno już. Czas się kruszy. Ten ludzki, bo nieludzki kulą w gardle staje albo nogą. Chcę więcej ciepła. Mróz mnie boli na policzku Twoja dobra wola. Kubki z gorącą kawą mają (się) dobrze. Nie będzie odmrożeń. Jak wtedy przy tamtej ulicy, w miejscu, w którym umierały kasztany. Leżał pijak. Zapił się i odmroził sny.
Na śmierć. Bym zapomniała o Tobie, tylko że ciągle tutaj jesteś. Raz dłużej, innym razem krótkie wybierasz ścieżki do mnie, śnieżki. Poczekaj... 

Kilka lat temu zjadałam sobie nerwy. Dzisiaj zjadam lód.

Pół.

Kiedy wracasz z kliniki  i piszesz wiersz...  I choć patrzysz już w inną stronę,   i choć wiem, że odchodzisz,  szukam ust,  które krzykną z...