czwartek, 27 grudnia 2018

dieta po(świąteczna)

Przydają mi się twoje paranoje... 
to klucze. do sukcesu


odchudzasz się
z moich słów
domów blogów kostek zdjęć
odcinasz kawałek mięsa serca ręki

enter
idziesz spać dajesz spację
kłamiesz w żywe
oczy monitorów klamek drzwi
myślą głową
uczynkiem i zaniedbaniem
- zaniedbujesz mnie i swój żołądek
brzuch piszczy
tobie trzeszczy w kiszkach
marsza grają nie kolędę
grasz w zielone
choinki myśli kłamstwa chamstwa
chamóweczki

odchudzasz się
z tłuszczu mojego wiersza
mojego szczęścia
mojego życia
moich paranoi
nowych starych światów
świtów poranków
nocy

odchudzasz się
ten twój umiar
jest krzywy jak łza 
współczuję 
przyjdzie ssanie w twoim żołądku
zacznie się efekt jojo

odśwież
odśnież
odśwież
odśnież

i tak w kółko 

środa, 19 grudnia 2018

melanż

sobota/niedziela

właśnie tak mnie wkurwia kiedy nie odbierasz
tak mnie irytuje gdy nie odpisujesz
sobie wymyśliłaś chyba że to melanż
że siedzę z kolegami i cię ignoruję
to nie tak to nie tak to nie tak 


~ Taco Hemingway - Fiji 


poniedziałek, 17 grudnia 2018

bo czasem nie można się uwolnić

to nie jest cisza
tak ci się tylko wydaje że cisza
jeszcze przyjdziesz

od niektórych miejsc
ludzi
zdarzeń
nie można się uwolnić. 

wtorek, 11 grudnia 2018

ludzie są dziwni

W zasadzie fascynujący jest fakt, że ludzie często robią kwasy. 
I jeszcze fascynujące jest to, że jak się wkurzają, to obrzucają się wulgaryzmami. Używają niestosownych epitetów albo przekleństw. Ale najbardziej fascynujące jest to, że człowiek, obrażając drugiego człowieka, używa najczęściej nazw narządów płciowych. Na przykład: Ty cipo, Ty chuju, Ty kutasie, Ty dupku. Dlaczego pomijamy inne opcje, narządy czy organy? Dlaczego nie rzucimy do kogoś, kto nas w*urwi: Ty nerko, Ty łokciu, kostko, nadgarstku, zębie
Ciągle przerzucają się przez ludzkie kłótnie genitalia, cipy, chuje (czasem zwierzęta np. suki).  Większość w nerwach rzuca takie właśnie określenia. To dziwne, bo tak naprawdę ludzie jarają się narządami płciowymi. Bo uprawiają seks, kochają się, miłują, całują (właśnie w takie miejsca). 

Ludzie są dziwni. Jesteśmy dziwni.
Boli mnie głowa od dziwnych ludzi. 

***
Dziś na przykład. 
Napada na mnie laska. Wali mnie w plecy z zaskoczenia. Wyzywa. Najpierw od cipy, potem od chuja. To pierwsze jeszcze rozumiem - rodzaj żeński. Ale to drugie? Dziwne, prawda? Potem jest przepychanka słowna. Próbuje dowalić w twarz. Znowu krzyczy, szaleje, sapie. Rzuca się jak niepoczytalna. Zapewne nie przeczytała żadnej mojej książki, jest antyFanką, która rozpoznała mnie w tłumie i zdecydowała się zrobić zamach na cito. Albo nie spodobały się jej moje buty, czapka, prawa ręka, lewe oko... 

Kolejna furiatka. Skopała mój koszyk w markecie. Tak sobie, dla picu. Wydawała dziwaczne dźwięki, a spod nosa leciały genitalia w różnych odsłonach. 

Pominę kolesia, który zamierzał mnie dziś przejechać samochodem dwa razy. Najpierw z prawej, potem z lewej strony. 

Co jeszcze? Na szczęście dojechałam do domu cała i zdrowa. No dobra, z rysą na sercu. Skąd w ludziach tyle agresji? Tyle jadu? W dodatku przed świętami... 

niedziela, 9 grudnia 2018

lovely

A teraz przyjdź do mnie.
Będziemy się całować 
na dachu. 

warto

Wszyscy wszystko wiedzą najlepiej. K*rwa. A niech wiedzą. Ich gównowiedza, ich wszechświat. Może poczują się jak giganty, wszechwiedzące Google, corpo. Warto pisać? Nie. Nie warto. Zamknij się w szafie i czekaj na koniec świata. Wszyscy się umartwiają przed tymi świętami. A to, że choinka wyblakła, krzywa, że druty. Korki, srorki, gałęzie. 
Święty Mikołaju, przynieś im rózgę. Daj im klapa w dupę. 

Świat jest piękny. Ubieram choinkę na impuls. O pierwszej trzydzieści siedem. Biegam ze śrubokrętem. Trzeba naprawić gwiazdki. Przepraszam, czas nie istnieje, czasu nie ma - jak to powiedziała Ż. 

Edit
Świat jest piękny. Ubieram choinkę na impuls. Biegam ze śrubokrętem. Trzeba naprawić gwiazdki.
Mamy całą wieczność, Kochanie. 

PS
warto.





rzadko wrzucam na pamiątkę "relacki" z insta - 
ale dziś wrzucam ;)

piątek, 7 grudnia 2018

love

Nigdy nie rezygnuj z siebie. 
I ze swojej miłości 
do wszechświata.
~ chaos


Jestem wyrąbana w superkosmos. Pięć książek poszło w druk. Siedzę w redakcji po nocach, noce leżą na mnie. Siedzę porankami. Nie jestem nieprzytomna. Rozwijam Wydawnictwo. Rozwijam coś pięknego. Duszę. Obok Atramentu pojawiły się: ChaosSeries i Nova Kids. Mam czas, kawę i adrenalinę. I wino - kiedy nie redaguję. Nowy rozdział się zaczął. Nowy odcinek. Seria. Listy i liście idą w świat. Tyle tego. I jeszcze prezent dla Joasi - zapakowany. Wszystko rośnie. Grudzień ma kwiaty i zdaje mi się, że kwiaty mają skrzydła jak kiedyś na Fiksji. I powietrze pachnie inaczej. I uwielbiam moją Olgę. 
Wszystko się układa. Wychodzę z mocnego depresso. Energia jest wszędzie. W oczach, w ustach i pod palcami. Piszę i piszę. Spotykam się z Wami w McCafe. Pijemy kawę. A zimowa korzenna parę dni temu - odlot. W sobotę będzie słońce. Odpocznę. I będzie czas na czekoladowe cukierki. Ubierzemy choinki. Opowiem ci bajkę. Love.

środa, 28 listopada 2018

ja też popełniam błędy i czasem bywam. obłędna

Jeśli dajemy komuś szansę, to powinna to być SZANSA - a nie tylko p*erdolenie. Dam ci szansę, spoko, luz, nie gniewam się, ale w sumie to wyjdź, idź, mam cię w dupie. Prawdziwe szanse wyglądają inaczej. Są ciepłe i cierpliwe. Przychodzą jak herbata w chłodną noc. Jak smak kawy, kiedy oblizujesz łyżeczkę i palce. Prawdziwe szanse to prawdziwe skarby. Są bowiem krechą, za którą będzie można uczynić lepsze. Starać się. O lepsze i na lepsze. Ulepszać się. Bo każdy z nas ma prawo do błędów, potknięć, niedopowiedzeń, w złości wykrzyczanych słów, czy do milczenia... Każdy może się pomylić. Tak zwyczajnie, po ludzku. Ważne, żeby przyznać się do swoich słabości, do pomyłek, fochów, złych diabłów, pęknięć. I tak po prostu powiedzieć: kurde, zawaliłem/zawaliłam... dałem/dałam ciała, było tak, siak, srak, do kitu. Przepraszam. 

Jeśli dajemy komuś szansę, to niech to będzie prawdziwa szansa. Mocna, logiczna krecha bez wymawiania zła z przeszłości. Krecha, którą oddzielimy chujnię od nowego świata. Krecha będąca symbolem nowego. Początku. Nie na odczepiajkę, wypychankę, wypierdalankę, fałszywkę czy udawajkę. Prawdziwa, czysta karta. Od zera. Bądźmy uczciwi (i u-czuciowi) przede wszystkim. Nie bójmy się naprawiania relacji. Nie pozwólmy, aby pierdoły zrujnowały mosty budowane przez miesiące czy lata. Nie wyrzucajmy ludzi na emocjonalne śmietniki.

Lubię dawać szanse. Cały czas uczę się wybaczania. Uczę się siebie i drugiego człowieka. Kiedyś potrafiłam rzucić fochem o ścianę, uderzyć drzwiami, olać. Dziś wiem, że to bez sensu. Życie w świecie z pozamykanymi oknami przynosi tylko gorycz. 

Przekażcie sobie znak pokoju... 

czwartek, 22 listopada 2018

mocne depresso

Mam mocną fazę depresso. Chodzę w kapturze, śmieję się, wyję jak rozpieszczony dzieciak i znów się śmieję, ryję, leję, ryczę. I tak w kółko. Mogłabym ci dzisiaj wybaczyć wszystko. Przelizać jak stąd do końca świata. Albo wytargać cię za włosy, nawrzucać do jasnej cholery. Ty wybieraj. Ja poproszę coś na uspokojenie :D

grupa wsparcia

- Jestem dzisiaj jakaś taka rozgnieciona.
- Nie bądź gniotem. Bądź poezją.

save me

(...)
Nie umiem tego przeskoczyć. Nie jestem tą j*baną twardzielką, którą zgrywam. Dziś coś we mnie pęka.

środa, 21 listopada 2018

nikt nam nie zabierze (u)czucia

Uwielbiam Twoją wrażliwość. Dziś wiem, że jest prawdziwa. Przetrwała próbę czasu, schody, upadki z miejsc bliskich w te kalekie. Przetrwała tamtą wojnę i stała się znakiem pokoju. 
I możesz sobie być. Na pokaz. Możemy sobie być. Możemy udawać. Ale nikt nam nie zabierze czucia naprawdę. I tego, co w nas drży.

poniedziałek, 19 listopada 2018

stacje, seriale, przystanki


druga połowa października 2018
 z zaskoczenia. 

Jeszcze wczoraj było ciepło.

gdzieś jakoś(ć) i kawa

Powinnam gdzieś wychodzić, gdzieś wracać. Powinnam mieć swoje zwyczaje. 
Ciągle gdzieś wychodzę, gdzieś wracam. Marznę na przystanku, kiedy wymieniam olej w aucie. Kiedy nie przychodzisz na kawę, bo kawa to tylko ciepły sen.

niedziela, 18 listopada 2018

destrukcja out

Wnioski 

Trzeba mieć twardą dupę i swoje zabawki. 
Czym więcej serca okazywałam, tym bardziej zostałam wkręcana w poczucie winy i ogólną beznadzieję.
Wielkie starania nie przynosiły efektów ani w postaci słońca, ani w postaci ludzkiej czułości. 
Zabierałam sobie czas, aby podnosić innych z kolan. W zamian dostawałam kpinę.
Mam dość zastraszania, szantażu emocjonalnego. Dość prześmiewczych masek na gębach. Dość słuchania, czytania, że wszystko jest "be", że wszystko robię "źle".
Chcę żyć. 

Destrukcja mi nie służy.

piątek, 16 listopada 2018

wracam z TV

Wracamy z TV. Idziemy w plener. Lampa grzeje, wali w oczy, we włosy. Intensywnieje powietrze. Trochę gęstej mgły przytula się do szalika z Pabianic. Oglądamy działki, domy, kamienice i marzenia. Zrobię to wszystko. Aleksandra powiedziała, że to TEN CZAS. Obiecałam, że przyjadę do Evy. Tęsknię za kotami. Tatuaż swędzi na zmianę pogody. Będzie padał śnieg. Zagoiłam się szybciej niż rozdrapałam. Rany mogą być wilgotne, kiedy używam ich esencji do tworzenia. Życie to sztuka. Miłość to s(zt)uka. 
Jeszcze się zakochasz. Twoja miłość będzie miała karmelowe włosy. Albo róże. Wkładane do herbaty nad ranem. Jeszcze ktoś przewróci twoje oczy do góry nogami. Jeszcze ktoś przyjdzie. Jeszcze ja przyjadę (na tamten koniec świata). Bo jesteś moim końcem świata, na który mogę uciekać, kiedy złe dzieje, potwory w łóżkach, brzydkie słowa, brudne sny. 
Dziś znów śnił mi się Pinokio. Powinnam więcej pisać. Książek. Kolejne życia, historie. Mnożyć chmury. Powinnam zapomnieć jak smakuje sen. Pieścić bezsenność. Może dlatego ciągle przychodzi. Bo nie potrafi wyzwolić się z pierwszego pocałunku. Może dlatego nie daje(sz) mi spać. Pamięć  o języku bywa piękna, ale i bolesna. Wszystkie kradzione pocałunki, usta, pozarywane noce, klatki piersiowe, westchnienia. 
Jeszcze się zakochasz w księżycu. W bladych porankach z zamglonymi oczami, które przychodzą na świat. W ciężkich chmurach, bo poczujesz pod nimi słonce i tlen. 
Jeszcze się zakochasz. Twoja miłość będzie miała oczy pełne whisky. Albo przyniesie filiżankę pełną czułej kawy nad ranem. 
Jeszcze ja przyniosę kawę. Jeszcze tutaj przyjdziesz (na początek świata). Bo jestem twoim początkiem świata. Pierwszą myślą, kiedy otwierasz oczy po śnie. Kolejną przy śniadaniu, następną - pod oknem. W drodze. Środkową - w środku dnia i ostatnią - na poduszce. 

Wracamy z TV. Wszystko dobrze. Wyluzowany program. Ze mną w głównej roli. Psychotrochę - Psychoprochów. Na szyi ciągle noszę bursztynowy różaniec. 
Idziemy na Lublinek. Zawsze tak nazywam to Twoje Uroczysko. Zawsze smakuje mi tam wódka. Pijemy Ciemne Książęce i księżyc pada jak deszcz. 
Przyciemnione światło wskazuje na późną godzinę. Albo na sztukę. Artyści wszystko robią inaczej. Każdy jest inny. Każdy jeździ na inne wywiady.

Ty jesteś mega medialna. Nie jesteś jakąś taką lalą. To fantastycznie niesamowite. Jesteś taka fajna dupa. 

Wracamy z TV. 
Jestem trochę pijana.
Jestem. Jesteśmy.

niedziela, 11 listopada 2018

a potem opowiem ci o wszystkim

To są imprezy, Kochanie. Na takich imprezach się pije. To są bolesne kace, kiedy głowa toczy się od łóżka aż pod stół. To są toasty pełne róż. Ściany, które przytulają się do pleców. Łazienki pełne. 
Tyś jest. Taką mocą moją, której żadna wódka nie ugasi. Ani pragnienie - nie uspokoi. Tyś jest pełna - wszelkiego dobra. Poezjo! Przesuwamy się na północ. Tam będzie chłód. 
Tutaj jest upał. Balkony przepalane fajkami, których nie trawię. Marynarki z popiołem. Usta wilgotne... 

To są imprezy, Kochanie...Nie zrozumiesz... Mokra musi być cała kuchnia, lepka od śliny. Okna zaparowane,  lustra, oczy... 
Kac po wszystkim. Kiedy głowa toczy się od łóżka aż pod stół.

piątek, 9 listopada 2018

kuchnia, w której się pije

tłum.

4:14

Moja bezsenność cierpi dziś bardziej niż poezja.

pogoda jest ważna

Idę coś (wy)tłumaczyć. Kontrowersje są dobre. Kontra czasem też. Jest fabuła, inspiracja, schiza, dramat i pierdolec. Podobno w ludziach można znaleźć wszystko i szkło. Podobno człowiek to inspiracja wszechmogąca. Podobno Google się nie myli, a człowiek czasem tak. Wszyscy kłamiemy jak z nut. Jestem w związku - mawiają. Mam się dobrze. Nie jestem anorektyczką i nie posiadam depresji na własność. Wódki nie tykam, a trauma to tylko wymysł, wykopek, warsztat. Żeby mobilizować szare komórki najlepszych przyjaciół, najgorszych wrogów. I kto by pomyślał, że wyjadę w przeszłość. Że wyp*erdolę na tamten kontynent: gdzie zimno i chłód. Kto by pomyślał, że kupię rudo-czarną szalikopodobną okrętkę w Pabianicach. Że będę owijać nią szyję. I że chciałabym się ukryć przed złem. 
Brr... Pogoda jest ważna. Zwłaszcza ta od Ducha. Świętego. 



inna
perspektywa.

środa, 7 listopada 2018

teoria na cudze życie

Ufasz komuś, opowiadasz o sobie, zwierzasz się. A potem okazuje się, że wszystko, co mówiłaś jest gównem. Bo ktoś nie słucha. Bo wymyśla za plecami swoją teorię na twoje życie.

niedziela, 4 listopada 2018

popatrzmy sobie głęboko w oczy

Kocham ten świat. Tę ciszę, ten spokój - w tym momencie. Ten gwar i krzyk, hałas pootwieranych okien, duszy dusznej, wódki, od której boli głowa (od duszy i od wódki). Kocham poranki, które przykładam do powiek, kiedy wracam z party, w białej, pogniecionej koszuli, z czarną, rozmazaną kredką pod okiem. Siadam wtedy wygodnie - tak, żeby nie uszkodzić urojeń. Gapię się w okno. Świat jeszcze śpi pod ciepłymi kołdrami wszystkich ludzi, którzy oddychają w rytmach swoich snów. A ja piję kawę i podziwiam prywatny Manhattan. I zaglądam w okna tych, u których zaczynają pojawiać się światy, bo światła rozganiają mgłę. I mogłabym tak siedzieć godzinami z Tobą. W pogniecionej koszuli o zapachu whisky albo innego świństwa, którym truje się czasem duszę. Mogłabym zrobić Ci kawę - taką ze snów, żeby obudziła najdroższe na świecie pragnienia. Mogłabym gadać godzinami - albo do południa (aby nie zemdlić Ciebie i świata) albo nie gadać tylko milczeć i gapić się w Twoje oczy. Chociaż oczy mówią - podobno wszystko. Więc może to inny wymiar i dialog? Dla tych, którzy nie pragną słów, bo pożądanie odbiera im gardło i mowę... 

piątek, 2 listopada 2018

po...

całować.

w inny sposób

Coś mi daje, coś mną powoduje, coś popycha, inne odbiera mowę. Coś mam - do załatwienia, jakąś kawę - do wypicia, chmurę - żeby wstrzymać deszcz. Twoje usta - do ukrycia, bo jeszcze nie wiem o nich wszystkiego. 

Myślę, że jest inaczej w powietrzu, chociaż niektóre rzeczy pozostały niezmienne. Bo mają drugie dno i kolejne życie...
I możesz chwycić o każdej porze, żeby przysunąć.

Od tych dni bardzo bolą mnie włosy. Zaduszne ulice i kadzidlane myśli, zapach cukrowej waty - świec pomieszanych z cukrem. Moja depresja - tkanka tłuszczowa. Twoja wielka miłość - rozmazana na policzkach. 
Jestem. Jesteśmy. Jeszcze 
tylko z popiołów podniosę kilka marzeń. 
Pozwól. Poczekaj.
Chociaż przez chwilę popatrzeć 
w inny sposób. Popatrzeć. 
po...

niedziela, 28 października 2018

montaż

Wkładam uszczelki tam, gdzie trzeba.
Uszczelniam życie.

na serio

Mógłby mnie ktoś lubić na serio. Spędzać ze mną czas. Nie że coś za coś. Na przykład słowo za dupę, czy dusza za duszę. A kiedy coś nie halo - to ucieczka, nora, szaleństwo, chamówka albo strzał (między oczy). Mógłby mnie ktoś przytulić - po prostu. Kwestię ramion zostawiam otwartą. Mógłby być bez wymówek, wywodów politycznych, psychicznych, masturbatorów życiowych czy innych diabłów. Mógłby być szczery i dobry. Tolerancyjny i wyrozumiały. Czasem pokłócić się normalnie, bo tak trzeba, bo tego wymagają emocje (na zdrowie). Mógłby się pogodzić przy kawie albo w innym smaku. Przy lampce szampana na przykład. Mógłby być z duszą, a czasem na ramieniu. Bo każdy się czegoś boi przecież. 

uszkodzenia publiczne

Uszkodzenia publiczne. Idziemy chodnikiem w stronę Casto. Potem siedzę. Wcześniej kupuję uszczelki, aby dokończyć remont. Lubię być hydraulikiem - ale to nie ta bajka. Wąż przecieka. I czas przez palce. Idziemy więc chodnikiem w stronę Casto. Potem siedzę. Czuję tłuszcz i temperaturę. Chociaż ciepło, chociaż "piątka" przed wagą. Dużo mniej niż kiedyś. Powinnam napisać książkę o policzkach (wołowych). Idziemy chodnikiem w stronę Casto przez park. Woda unosi kaczki. Złote. Październik zamienia się w piździernik. Każdy ma jakieś pretensje. O zbyt głośną muzę, kota, mocz, krótki sen. Mam dość pretensji. Nie lubię być pretensjonalna. I nigdy nie będę. W 2013 roku ważyłam jakieś 10 kilo więcej. Miałam policzki. 
Idziemy na policzki (wieprzowe). Zjadam mięso. W sumie ten gulasz - był policzkiem. Mam się dobrze. Liczę grzechy na palcach (cudze i swoje). Mam więcej grzechów niż pamiętam. Mam fobię, światło we włosach. Kupuję uszczelki. Będę nimi dopełniać przedpokój. Drzewa zdają się być kruche. Przestawiają czas, a ja coraz później gaszę światło. Wspominam morze - było zajebiście. Zajebiście to nie przekleństwo. Łapię się za język. Mam przyjemny język. W dotyku. Możesz pocałować mnie w język...
Możesz mnie polizać. Jak małego, słodkiego lizaczka...

czwartek, 25 października 2018

środa, 24 października 2018

refleksje jak liście czasami

Wolność ma to do siebie, 
że o nic nie pyta. 
 
Początkowo było to dziwne. Nagle nie musiałam się tłumaczyć. Gdzie idę, o której wrócę, za ile (dusz) sprzedam wiersze. Nie musiałam meldować się w grupie (czy poza). Mogłam sypiać. Z kim chciałam, mogłam robić to, co chciałam, na co pozwalał mi czas i sam Bóg. Mogłam wybierać (po to jest wolna wola). Czy iść na le(d)wo czy skręcić w prawo. Szukanie dróg na skróty przestało mieć znaczenie. Zegarki także zbijały mnie z tropu. Czasem wyciągałam komórkę w celu podania lokalizacji. Jeszcze... 
Czasem tak robię. Niektóre traumy są nieuleczalne. Albo może przyzwyczajenia. Bardziej. Bo trauma to zbyt wielka prze.paść. Tamta przecież jak powieść otwiera mi oczy.
Więc było dziwnie. Wracałam do domu i nikt nie czekał. Poza moimi wierszami i książką. Rzuconą w kąt poduszki. Poduszki miewały kąty (ostre). Gadałam do drzew - przyjemna schiza. W zasadzie, kto nie jest psychiczny, ten ma pecha, bo szaleństwem można wytłumaczyć wszystko. 
Mogłam zostawać na noce. Wychodzić na księżyce, ścigać na chmury. Całować (się).
Mogłam wrócić nad ranem i nikt nie pytał: dlaczego? Mogłam wpaść w furię, dostać telefon od przyjaciela o szóstej. Sok malinowy nie musiał być z cytryną i mogłam pierdolić mleko, którego nie ma w lodówce. Wstawać godzinę później. Nie spinać się przed obiadem. Rzucić farsę. Powiesić koszulę w niewłaściwym miejscu. Być sobą. 

Jestem. 
Już zawsze będę.
Sobą.

zrozum to.

Świat mnie nie omija. Może dlatego przestałam bać się świata. Może dlatego nie jestem już tchórzem, j*baną, łamliwą, tkliwą gałązką na wietrze. Kiedyś wszystko było zabronione. I różne zjawiska przyciskały moją głowę do piersi. Dzisiaj skutki są jawne i nie uwierają w sutki. Wszystko się zmieniło. Na inaczej. 

Przyszła jesień. Głęboko patrzy mi w oczy. Szuka ciepła. Moje włosy stają się karmelowe jak karmelowa herbata bez cukru. Moje serce staje się jasne i dla ciebie. 

Chodźmy na spacer. Wołają nas liście złote. Gorączka spadła. Chłodne dłonie, pogoda. Przecież to wszystko jest w głowie. Tak samo jak miłość i nadzieja. 

Mamy jeszcze tyle szans. Możemy się wspinać po sobie na szczyt. Możemy się szarpać za karmelowe włosy, za inne włosy, za s(k)utki. 
Każdy nowy fetysz może być mniej lub bardziej namiętny. Dzisiaj wiem, czego chcę od życia. Od dotyku i od ciebie. Seks jest ważny - pamiętasz? Frazesy są do dupy. Trzeba żyć. Zrozum to wreszcie. Nim przyjdzie zaćmienie słońca. 
Zrozum to wreszcie. Nim przyjdzie
zaćmienie świat(ł)a. 
Zrozum to.

niedziela, 21 października 2018

i nie wiem skąd mi się to bierze

Mam takie dziwne wizje (czasem). Na przykład: 
Siedzę sobie w pociągu. Na kiblu w wucecie. Mała, wąska kabinka, unerwiona i klaustrofobiczna, wyposażona w mydło i suszarkę do rąk. Klatka dla ludzi z moczami i odrobiną fantazji. I siedzę tak sobie i nagle ktoś wylewa na mnie z góry wiadro zimnej wody. Nie mam nawet jak podskoczyć, bo klozecik jest malutki, a ja mam 180 wzrostu. Dalej więc siedzę i przyjmuję tę wodę na grzbiet. 
Albo że zacina się zamek i ktoś mnie żywcem wyrywa przez podłogę jak w jednym z francuskich psychodramatów wymieszanych z symfonią Beethovena. Boże, paranoja. Ginę wtedy jak jedna z sióstr, bodajże tamta blondynka, mimo że jestem ruda, chociaż tak naprawdę czarna (ale nie jestem murzynem). Wszyscy mnie szukają, a ja zjadłam z przyjemnością porcję szarlotki u przystojnej kurtyzany w rozmiarze XL.
Inne wizje są jeszcze bardziej absurdalne. Atakuje mnie szklanka albo tabletka przeciwbólowa. I truje pod samymi oczami: zjedz mnie, weź mnie, wypij, zatańcz ze mną. 
Potem wysiadamy i mam ochotę kogoś strzelić w nos. Tak z pstryczka. I analizuję w głowie sto jeden różnych reakcji. Dopisuję historie do butów, do rąk, do dziurek. Dramatyczne. Chociaż w kontekście różowego gówna mojej BestPrzyjaciółki klimaty z nakurwianiem w nosy to zupełne lighty ;)

piątek, 12 października 2018

daj sobie szansę. to miłość

kocham.





Tyle szans, ile odwagi. 


Jeśli nie masz odwagi, aby... to nie dajesz sobie szansy. Jeśli nie dajesz sobie szansy, to możesz przegapić wszystko. 
Masz w życiu tyle szans, ile masz odwagi. Zrobisz tyle, na ile sobie pozwolisz. Możesz zrobić tyle, na ile się odważysz.
Odwaga daje szanse. Pierwszą, drugą, setną... 
I zawsze może się zdarzyć wszystko to, w co wierzysz, to, o czym marzysz i to, czego pragniesz. 

czwartek, 11 października 2018

suma wszystkich strachów

Dziwne wizje biorą się z neuroleptyków. 
Mogą być też związane ze sztuką.
Czym dziwniejsze wizje, tym większe oczy. 
Czym większe oczy, tym większy wilk. 

Przerażają mnie włosy, miasta i cudze oczy. Przerażają mnie dzieci w koszykach, których odnaleźć nie mogę pomiędzy regałami. W betach, becikach, zabawki - lalki na śmietniku, smutne misie pod kościołem w Kozłowie. Ludzie w depresji. Guziki, szkła kontaktowe, kontakty. Bo może iskra, zabawa w. Miłość. Złudzenie optyczne, prąd. Przerażają mnie drzwi pozamykane na klucze, usta pozamykane, domy. W których miłość, nienawiść i śmiech. Mąż jadowity, kolka żołądkowa i wpierdol. Przeraża mnie długa, nocna cisza. Bo lubię głosy. Te od ludzi też. I lubię małe, wąskie uliczki, widoki na małe, wąskie uliczki. Jesień bez szalika. Ciebie. 
Tutaj przychodzisz, tutaj przychodzę ja. Tutaj pijemy kolejną cyberkawę, szykujemy poduszki do snu i sny porządkujemy dla siebie.

Przeraża mnie wszystko, co ciebie dotyczy, co z tobą się styka i co tobą się staje. Ten wpis nawet. Wiersz. Na innej stronie mojego życia. Kolejny blog, zakamarek. Verte. 
O tym pisałam jeszcze wczoraj, jak liście łagodne chyliły się do powiek. Od drzew. 
I listów się boję, że nigdy już nie nadejdą. Że nie odczytam twojego serca ani trochę, że będziemy się mijać na srebrnych pagórkach. U stóp księżyca, przy poręczach poręczać za idiotów. 
I wszystkiego się boję, co szaleństwem być może, mimo że kocham szaleństwo bez brzegów i to niesamowite, co ciągnie mnie za włosy, których też się boję (obciąć dzisiaj, bo jutro to nigdy nie wiadomo). 

Rozmowy z eks mnie przerażają. Bułeczki z kruszonką, białe audi, wspomnienia, ścieżki, po których zapierdala czas. Ten przeszły. I drapie dziury w policzkach. Robi luki, ubytki, kwasy. Zamknięte bistro, kawa, której już nie będzie, bo straciła smak albo kolor kubka. 

I jeszcze przerażają mnie pokoje, w których żyło się kiedyś inaczej... To tak, jakby w jednym życiu były różne życia. Ktoś porozwieszał rzeczy, ludzi, pestki, smaki, zapachy, ubrania, tęsknoty. A dziś jest już tylko tym konkretnym dzisiaj. Bo bez wczoraj. I bez powrotu.
Wychodzę 
- a to wszystko takie pełne tej pustki po czasie. Przeszłość... Wieje w oczy, kiedy idę Brzóską po paczkę. I wieżowce mnie przerażają, w których była wódka, dziewiąte piętra i inne wysokie piętra.  Partery - gdzie odcinano prąd.

Lecz najbardziej ty mnie przerażasz. Ze wszystkich moich diabłów, demonów, ze strachów pomiędzy ramionami. Tyś jest. Sumą wszystkich strachów, żyłą i tętnicą. Twoje oczy, głowa, serce - z którego wypada wszystko, bo kiedy czytasz ten wpis, to napierdalasz komórką o stół.

wtorek, 9 października 2018

kiedy

Kiedy wychodzimy na kawę, pijemy kawę i wracamy. Kiedy jest dobrze.
Kiedy nic nas nie tłumi.
Żaden tłum.
Wszystko, co obce, staje się obojętne. 
Kiedy życie ma smak.
Kiedy mam czarną koszulę, a ty się nią zachwycasz.
Kiedy sen jest krótszy od długiej zimy. (Jeszcze nie ma zimy).
Kiedy jesień mruży oczy i czas.
Nocą. Albo dniem. Do wyboru. Jakkolwiek.


Ja, Wila, Ag. Brakuje Ż.

Z przyczyn niezależnych od jesieni.


Patty Ryan, Love is the name of game 

-  druga. zaraz po Danucie 😂

poniedziałek, 8 października 2018

wolność rządzi się (w tobie we mnie)

Rozmazałam czarną kredkę w oku (możesz się śmiać). 
Nie muszę się z niczego spowiadać. Wracam, kiedy chcę. Wychodzę, kiedy chcę. Zaliczyłam kilka imprez i kawę. Nauczyłam się smaku gorącej czekolady.
Wciąż się czegoś uczę. Kogoś. Ciebie. 

wtorek, 25 września 2018

w odpowiedzi na list twój i moje podobieństwo

Listu. Fragmenty  
Emocje. Molekuły. Kawałki

(...) 
Niech płynie. Czas, świat i dobra wola. Lubię. Ten pęd powietrza. Lubię słowa. I wcale mnie to nie drażni. Nie pozostawia ran na skórze. Nie zastanawiam się po kątach, po wódkach. Ty piszesz. Ja odpisuję. Na list ze zdjęciem. Na gwiazdy. 

(...)
Niech płynie. Czas, świat i dobra wola. Lubię. Ten pęd powietrza. Lubię słowa. Myśli. Nawet te, które u(k)rywają się w "międzyczasie". 

(...)
Pięknego.
Księżyca i słońca. A jeśli będzie padać... to d(r)eszczu... 

piątek, 14 września 2018

niedziela, 9 września 2018

moja nowa magia

W zasadzie nie wiem, od czego zacząć. Dobrze, że zdążyłam rozpakować walizkę po wszystkich tripach i... przed następnymi, aby myśleć. Bo muszę k*rwa myśleć. Chociaż myśleniem przywołuję. Ciebie i jeszcze Ciebie. Te wszystkie ćmy na oknach, złe znaki, pijane dziady, dusze, znicze w Biedronkach, numery do klamek, klucze bez drzwi, stare piosenki. Podobno umiem czarować, zaklinać, aby nie umierało. Wtedy w Presto - romantycznie. Na pewno pamiętacie... Do trzech razy romantyczna sztuka. Gaśnie światło i twarze zamieniają się w marzenia. Mogę tak czasem przecież zatrzymać światło i czas. I jeszcze zapalić słońce, kiedy telefon przepowiada wielki deszcz. Tak. To Kraków. To moja nowa magia. 

Lubię Ciebie, wiesz. I nie potrafię przestać, chociaż czasem podnosisz wino w mojej krwi do granic. (Nie)możliwości. Słucham songu z L. Prześladują mnie tamte oczy. Na premierę założyłam białą koszulę i czarną marynarkę. Psychoprochy. Są książką ważną. 11 miesięcy. Przerwy. Brejka, połamania skrzydeł i piór. Chociaż tyle się wydarzyło. Są książką. Ważną. Przez te wszystkie papiery, numery telefonów, rozwody i śluby. Inne pocałunki, życia jeszcze nieznane, kawy z przyjaciółkami i z eks. Imprezy do białego wina, rany. Braki w żarciach, upadki wagi, długie koszule, cisze nocne, potoki... Psychoprochy są książką ważną. Zajmują szczególne miejsce w mojej twórczości. Próbują pokazać, że można pokonać granicę. Lęku. Złamać schemat. Naprawić skrzydła. Można stanąć na nogi, wyjść z wielkiego g*wna. Zmienić swoje życie i swoje myślenie. Na lepsze. 

I tego Wam życzę również. Zmieniajcie się/siebie/serce. Na lepsze.




piątek, 7 września 2018

najbardziej boję się...

Najbardziej na świecie boję się zapachów i przemijania.

Zapachów - bo przypominają szczegóły i potrafią przenosić w przeszłość. Ukłuć. Są jak wehikuł czasu. Jak czarodziejska różdżka, za pomocą której można zmienić wymiar.

Przemijania, bo nie lubię pożegnań. A czas jest bezwzględny i zabiera. Uśmiechy, smaki kaw, ludzi... biżuterię na policzkach zostawia - łzy.

I jeszcze boję się siebie... Że się spóźnię. I że nie spotkamy się przypadkiem w tym samym miejscu i czasie...

środa, 5 września 2018

List do przyjaciółki

Są rzeczy, których powinno się zabraniać. 
Są zachowania, które powinno się leczyć. 

Masz jobla na moim punkcie.
To pewne. 

To pewne, nieustające i niewątpliwe.

Nie zniosłabyś mojego życia teraz.
Wszędzie wolność.


środa, 22 sierpnia 2018

moja wojna

Odrodziłam się w Niebie 
I stały mi się Arfą - wrota, 
Wstęgą - ścieżka...

Norwid 

A moje niebo to kawa. Książka przykładana do poduszki. 
I ty.

Lubię ciebie 
przykładać. Do poduszki... 
Nim staniesz się 
moją wojną.

wtorek, 31 lipca 2018

szeptem przy moim oknie

Mogę być twoim szeptem przy oknie.
Możesz być.

Wczoraj śnił mi się biały kot. Zapowiedź czułości i miękkości... 
Dziś znowu autobusy. Powodzenie w interesach.
I w sumie się sprawdziło. Propozycja z Gdyni.

Ale dziś nie o tym. Nie o snach...
O ludziach może, którym nie należy ufać. O oczach - szeroko otwartych, o budowaniu. Zaufania i pier*oleniu zaufania.
Bo z zaufaniem tak to już jest. Jak raz pier*olnie to nie ma przeproś. Czy można odbudować wszechświat? Mogłabym zapytać o to ciebie, a może wszystko można? Dawanie szansy piątej, szansy szesnastej, słuchanie kobiet, które użalają się nad sobą, mężczyzn w czarnych beretach. Nie jestem w gwiezdnych wojnach, sorry. Chciałabym wierzyć, że ludzie nie walą kłamstwem za plecami, chciałabym wierzyć, że nie wbijają noża, tylko zasypiają na łyżeczkę. Albo się tak kochają... Albo budzą.
Obok.

Mur o imieniu Dystans. Zburzy go tylko zakochanie
się w kwiatach.
Kochasz róże? Ja kocham.
Ciebie.

I tak spełni się wszystko. O czym pomyślisz, tym się stanie(sz).
Kwiatami na przykład albo
szeptem
przy moim oknie.

PS
Napisz list.
Włącz papier.
Czekam na Ciebie. 

niedziela, 29 lipca 2018

party wszystkich czasów

Sen był przyjemny. W zasadzie to niewiele pamiętam szczegółów, ale stan psyche był mocno wyzwolony. Jacyś ludzie, jakaś impreza. Zaskoczenie i dawna przyjaciółka, twarz i dłonie z przeszłości. Weszła taka wesoła, obwiązana uśmiechem od oczu do ust. W spódnicy. Nie pamiętam koloru, może była kasztanowa? Ta spódnica, a może ona cała była kasztanowa? Nie czułam spięcia, może delikatne na początku, ale przecież w snach się nie kłócę o dawne dzieje.
Sen o dawnej przyjaciółce/przyjacielu - oznacza, że niebawem odrodzi się coś starego, zapomnianego. 
Miałam na sobie marynarkę...
Marynarka - klucz do sukcesu. Podkreśla stanowczość w kontaktach z otoczeniem (hm, a ja bywam czasem delikatna jak moje perłowe pióro do podpisywania książek, chociaż i stanowcza bywam. Konkretna). 
Dziwnie tak w snach witać ludzi z przeszłości, chociaż tam jest wszystko. Możliwe. I połączyć można różne światy w jeden, na jednym party, "party wszystkich czasów". I porozmawiać można, wypić wódkę i wcale się nie upić, być trzeźwym, oglądać siebie z boku albo tańczyć. 
I tańczyłam. Z przeszłością jakoś tak plątały mi się nogi, ale było dobrze, bo czułam nieopisaną wolność (piór). 
Taniec - to uwolnienie. Jeśli śnisz, że tańczysz, oznacza to, że czujesz się dobrze w swoim otoczeniu. I w sobie. Jesteś radosny. Wskazuje też na wewnętrzną harmonię i spontanicznie przeżywane uczucia. Może wskazywać na pragnienia natury seksualnej i pożądanie. 
Jeśli ktoś zaprasza cię do tańca - wskazuje to na sekretne szczęście. Jeśli oglądasz tańczących ludzi - zapowiada to rozwój duchowy i artystyczny, możliwość osobistych zysków i czas beztroski.

czwartek, 26 lipca 2018

za cenę snów - ciąg dalszy ;)

Śniła mi się pościel, pokoje, które można było przemierzać z lampionem ogrodowym w ręku. Znalazłam taki i... szukałam Ciebie, a potem był tramwaj - kolejna krańcówka (ust i smaków). I przesiadka. I tak bardzo się bałam, żeby się nie spóźnić.

Pościel - sen ten wieszczy bogactwo i przyjemności. 
Tramwaj - w marzeniu sennym oznaczać może rozwój osobisty. Może to odpowiedni czas na realizację ambitnego planu? (Zdecydowanie. Odpowiedni heh). Tramwaj oznacza pokonanie wszelkich trudności i problemów. Wróży szczęście i pomyślność. Przyjemna podróż tramwajem - oznacza nowe możliwości i perspektywy. 
Lampion - to pozytywny znak. Jest symbolem nadziei. Zobaczenie w ciemności światełka lampionu - zapowiada niesłychane bogactwa. Niesienie lampionu ze światłem - to znak altruizmu. 
Całowanie - oznacza najwyższe szczęście i odzyskanie strat poniesionych w wyniku zła. 
Pokoje - widzieć lub mieć ich dużo - bogactwo. 
Sypialnia - satysfakcja z pracy.  

***
Czekam na spełnienie (w zasadzie te sny to już się tak spełniają... po trochu... ;)). Kończę kawę. Dojadam jogurt waniliowy typu islandzkiego (wyśmienity i tylko 80 kcal). I wracam do pracy. Przede mną rozgrzebane cztery książki (w tym dwie moje i dwie z Atramentu), zakładki, projekt na smycze z Chaosem i kilka innych lirycznych doznań. Za mało sypiam, za dużo myślę. No cóż. Nawet geniusz ma swoją cenę ;)

poniedziałek, 23 lipca 2018

sny

Ciągle śni mi się woda (i to wcale nie przez Siedem grzechów głuchych...). Ona po prostu mnie sobie upatrzyła i tak się śni. Jest różna, ale najczęściej czysta, spokojna, niezmierzona, gigantyczna przeźroczysto-biała albo taka jak Malediwy - urocza... Ma na sobie pianę od szampana i szampański nastrój. Jest esencjonalna i wydetalizowana. Każdy szczegół, zarys, kamyk, ziarno piasku (jeśli to w danej chwili również złoty brzeg). Więc srebrem jest woda, a złotem jest ląd. 
Mowa jest srebrem, a milczenie złotem. Dlatego należy się wsłuchać w świat i w sen. 
Ten pierwszy sen o wodzie był taki przyjemny. Wszędzie szum i kryształ. Para Młoda w białym wydaniu. Na tle. Bardzo długo jechałyśmy tym samochodem z obcokrajowcem (może z Klausem?). Były zakręty, brawura. Ale wszystko dobrze. Żyję. I potem ta niezmierzona przestrzeń i ciało, które mogłoby w zasadzie po tej wodzie spacerować (jak Chrystus). 
Spokój. Harmonia. Ten pierwszy sen o wodzie był jak muzyka relaksacyjna. Można się było w nim zapomnieć... 
Drugi - przeskakiwanie fosy. Jakbym to w grę była uwikłana. Komputerową. I drzewa na starym osiedlu bez kawalerki. Ładne drzewa. Zielone, soczyste. Takie same jak parę dni temu z Tobą las. Takie same jak dzisiaj (z jabłkami) na łące. Papierówki. 
Trzecia woda była morzem. Głębokim ale pięknym. Spokojnym. Takim, do którego można się mocno przytulić. I ten skok do wody, w głąb. Twój.
Bo może chcesz ze mną na dnie poszukać skarbów? A może to przez tę kartkę, którą zapisałam w telefonie? 

Jabłko - oznacza miłość i dobrą passę. Jest też chińskim symbolem pokoju i piękna. Na poziomie duchowym jabłko wskazuje na nowy początek. Czerwono-zielone oznacza potęgę życia.

Kwitnąca jabłoń - zapowiada radosną nowinę, która będzie mieć duże, pozytywne konsekwencje dla całego Twojego życia. Może Ci to również wieszczyć sukces w interesach i ogromne dochody.

Jabłoń przed zbiorami zapowiada postęp, dobre dochody.

Las - tlen. Szczęście i zgoda.

Słyszeć szum wody – spotka cię wielka radość.

Szumiąca woda - nowy etap w życiu, bez trosk i utrapień.

Para młoda - szczęście w miłości.

więcej na: https://polki.pl/sennik-i-horoskop/sennik.html i inne internetowe senniki

Czekam więc na te wszystkie szczęścia, spełnienia. Na kolejne sny, do których kiedyś nie mogłam się przekonać. Dziś znalazłam dobrą ścieżkę i już wiem, jak należy spacerować snami.

poniedziałek, 16 lipca 2018

niech to będzie nasze szaleństwo i nasz psychiatryk

od dzisiaj możesz
zacząć wszystko

No więc robię ten swój psychiatryk. Remont robię. Krok po kroku. Farbę nakładam i bielę wszystko. W pi*du. 
Niech mnie dopełni. Marzenie. Niech mnie weźmie. Niech w nim przepadnę - z kolejnym wierszem. Z kolejną powieścią, z ekranizacją kolejnej powieści albo pierwszej powieści, bo wszystko nabiera kształtu. Pokój 888 - białe ściany i prześcieradła. Serial. Sztuka. A ja jeszcze nie dowierzam.
- To sztuka...
Mawiają. A Ty mówisz: Jesteś warta miliony monet. 
I z jednego talerza w Warszawie zjadamy marzenia z kremem brulee. Jakie to smaczne. Masz serce (złote) i patrzysz w serce. Moje 
podnosisz z popiołów. 
Nie muszę już szukać Fenixa. 
Znalazłam Diament. 

***
Tęsknię. 
Składam się dziś z tęsknoty i z wiatru.
Reszta to urojenie.  


Birdy, Wings 

niedziela, 15 lipca 2018

na Ty

Czasem rozdziera mnie jakaś pier*dolona przestrzeń, której nie sposób wytłumaczyć ani słowem, ani oddechem. Po prostu jest i już. I mogłabym wydzierać się na cały świat, ale krzyk mój byłby niemy i głuche byłyby uszy wszystkich na mój krzyk. Paranoja. 
Dzisiaj czuję właśnie taką paranoję. Przestrzeń. Przestrzeń, której zmierzyć nie można, która od słów eksploduje. Rozcina się, rozrasta i nie gaśnie. Boże, są w niej wszystkie skarby nieba i przekleństwa piekła. A ja jestem na ziemi i pragnę każdej strony. Twojego uśmiechu. Twojego serca. 
I aż mnie zatyka coś, ściska, łapie za motyle w brzuchu, za róże na nowym tatuażu. A tego przecież nie ma...
Czy może być coś, czego nie ma? Albo jest, bo w głowie już się stało. Zdarzyło się. Najpiękniejsze i przeklęte. Zimne i ciepłe zarazem. Mądre i głupie. 
I choćbym chciała wyrazić dziś tysiące odczuć, emocji, do krwi zdzieranych serc, motyle... to zabrakłoby mi świata do tego. A przestrzeń we mnie byłaby coraz większa, coraz bardziej krzykliwa i coraz bardziej na TY.


Rosie Doonan - Snowflakes

wtorek, 10 lipca 2018

i to te 7 sekund kiedy lubię się puścić

... z górki, zdjąć myśli  z kierownicy. A rower jedzie... jedzie... Popychany siłą wiatru. Siłą pulsującego miasta. Krzykiem dzieci na letnich, ogrodowych działkach. W sumie to takiej szukam... 
Eva w Pabianicach trzyma rękę na pulsie. Potem będzie kokosowa kawa i inne przyjemności. Rok temu zwariowałam. A Ty jak się dzisiaj trzymasz, Królewno? Masz włosy do kostek czy łzy? 
Dobra. Wyjdźmy z bajki. Dopijam kawę, lubię te przerwy, brejki, łamanie piór na migdałach. Lubię to wychodzenie poza skorupę, mur. Lubię zupę pomidorową, której ostatnio nie robię, bo upały dają popalić. Nie palę. Dbam o płuca i zęby. Przyzwyczaiłam się już do spania w aparacie relaksacyjnym. Wszystko będzie zdrowe i proste. Może i ty wyprostujesz się z kolejnym latem, kolejnym klawiszem, blogiem przyciskanym do serca, może zaczniesz albo skończysz cokolwiek. Bo przecież życie to wszystko. Małe cosie, cosiki, cokolwiek. Wszystko, co się nam przydarza. 
Krzyczą więc te działkowe ogródki dziećmi, gwarzą się prężnie, grillują. Mogłabym tak żyć. Mieć kilka miejsc, do których ucieczki nie byłyby tak skomplikowane jak gra w karty i życia. Lubię grać w Pokera. Znalazłam kilka starych zdjęć. Pamiątki przeciekały przez palce. 
Zdjęcia są jak tabletki na amnezję. Widzisz i od razu możesz sobie przypomnieć: tamten czas, datę, wszystko. Chyba możesz. Prawda? Siedzimy wygodnie z Tatą. Mam biały tisz w gwiazdki. Wydłużone rysy twarzy małej jeszcze wtedy dziewczynki. Ile miałam lat? 13? Czy umiałam już kochać? Teraz kocham. Te przeklęte inspiracje pełne bólu albo sentymentu. Czego? A może sentymentu, który jest bólem, bo przecież już nie ma tego, co było zaledwie jakąś chwilę temu? Chwila... rok, dwa, pięć, dwadzieścia lat... I tak ten czas biegnie i nawet nie zauważasz, gdzie ci ucieka. Jak mocno go tracisz, bo za chwilę możesz już nie mieć szansy spojrzeć w ukochane oczy, możesz się obudzić za późno albo... odejść za wcześnie... 

nie puszczaj tego co kochasz...  
o czym myślisz i co nie daje ci spokoju
bo możesz się obudzić w tłumie
o sto lat za późno. 

- chaos

poniedziałek, 9 lipca 2018

czerwone pomarańcze

Śniła mi się krew. Leciała z książek, ale miałam wrażenie, że wydobywa się ze mnie, ze środka. To był jakiś wyjazd, biwak. Droga do biblioteki, w autobusie drżało. Wiem, że miałam plecak, ten niebieski, z Żelazówki. I zakładki. Popatrzyłam na ciebie i szybko oczy ukryłam w brudnopisach. Wtedy poczułam krew. Zaczęłam szukać jej początku i znalazłam - w książce. Przypomniała mi się Biblia Babci. Była jak róża. Miała czerwone barwienia na policzkach. 

Obudziłam się i obudziła się we mnie "boidupa". Przestraszyłam się tych czerwonych, krwawiących książek, mojego własnego ciała, schizy, rąk.
Zaczęłam wertować sennik. Psyche i tak mam już porypaną, więc nie było nic do stracenia. Mogłam jedynie zyskać: nowego pierdolca, nowe koszmary, nowe inspiracje. 
Dostałam uspokojenie:

płynąca krew - dobre wiadomości
krwawić - pomyślny znak na przyszłość
zobaczenie we śnie krwi o pięknym kolorze - zwiastuje radość. Również w senniku arabskim sny, w których widziana jest jasna krew, są interpretowane jako zapowiedź wielkiego szczęścia. Może to być spowodowane przypływem gotówki, ale również powodzeniami na polu prywatnym, uczuciowym. Ta radość być może będzie spowodowana także pokonaniem problemów i rozwiązaniem konfliktów, które trapiły Cię już od dłuższego czasu. Jeśli widzisz we śnie czerwoną krew, czeka Cię ulga, wytchnienie.
więcej: http://horoskopy.gazeta.pl/horoskop/7,159639,22116231,sennik-krew.html

4.09
Najlepsza kawa na takie paranoje.


czwartek, 5 lipca 2018

pierdolety bez puenty

No tak. Niektórzy próbują wcielać w życie psychologiczne pierdoły: zrób tak, teraz musisz to i to, będzie taki, a nie inny efekt. Gruszki wyrosną na wierzbie i się wesoło ze*rają. Brawo. Kawałek po kawałku, centymetr po centymetrze. Dotykaj skóry, której dotykać nie chcesz, całuj - pomimo braku reakcji, chemii, intensywności, zaangażowania emo i love. Kochaj na siłę, noś niewygodne gacie, smaruj pryszcze 2 razy dziennie, zjedz sałatkę, przygarnij błonnik. Ścieżka, którą podążasz musi być schematem, za który zapłacisz kartą maestro (albo jakąś inną kartą). Nieważne. Bo za wszystko się płaci. Za (nie)udane małżeństwa, terapie, anorektyczne uniesienia, potknięcia, diety oczyszczające, detox. Brr... Bo na wszystko jest jedno gadanie: zrób to tak, nie spieprz tego, uważaj, bo poobijasz sobie kolana, przeziębisz nerki.
Współczuję. Współczuję męczennikom, ascetom, tym, którzy muszą udawać dla tak zwanego "dobra sprawy", wprawy, czy po prostu "dla dobra". Wyrazy współczucia suną się dziś na moje palce, bo jakoś nie wierzę w nagłe, magiczne uzdrowienie chorych, toksycznych układów, związków, kozich mord i innych wypranych z odczuwania serc. Lubię ten mój brak guzików, niedopasowanie, mosty zwodzone, rzeki pod prąd, krzywe drogi. Lubię i cholernie się cieszę, że nie muszę nikogo udawać. Mogę być sobą. Dziękuję za uwagę.

PS
Może brakuje mi dzisiaj puenty. No cóż. 
Może to dlatego, że miałam fantastyczny dzień i nie panuję dziś nad szczęśliwymi emocjami.  

wtorek, 3 lipca 2018

happy

Jak mawia stare chińskie przysłowie: 

Jak idziesz w górę, to się wszystkim kłaniaj, 
bo może będziesz wracał tą samą drogą. 


Bądźmy ludźmi. Dla siebie. 💛💜

To był fantastyczny dzień. Dzień pełen pozytywnej energii od rana.
W pracy faza z Eks. Faza śmiechu, bizneshaju, głupawka. Autografuję. Z klasą! Love, love.
Są białe adidasy, maliny, borówki amerykańskie i żółte pomidory. Mechele potwierdzone. Jedziemy! Hotel nad samym morzem, kabaret i moje białe koszule. Od serca.
Świrujemy, świętujemy. Wieczorem toast za egzamin. Za życie, za wszystko. Wino domowej roboty. I czill. 
Mama w podróży. Poślubnie się zrobiło, ale romantycznie.
ROAD.OŚĆ 

Tak. To był fantastyczny dzień.

niedziela, 1 lipca 2018

ruch. zmienny

I siedzę tak w tym parku, i siedzę, i myślę o tym, że zaraz będę musiała wrócić do kamienicy - uczyć się. Fizyki. Mieszkamy w kamienicy, ale jest ładna. Otoczona niską siatką z różami (prawie jak u Adeliny). Róże są różowe i działają na wszystkich kojąco - jak tabletki na uspokojenie. 
Przychodzisz, masz na sobie bladą sukienkę. I jest ci w tym bladoróżu do twarzy, tak jak do twarzy jest różom przy niskiej siatce. Ja mam na sobie za dużą, pomiętą koszulę. Popielatą. I wiem, że za chwilę wyjmę zeszyt, żeby uczyć się tej fizyki, bo zostało mi przyciąganie, przyspieszenie, prędkość i ruch prostoliniowy...

wtorek, 26 czerwca 2018

mały egoizm nie jest zły. wykorzystuj możliwości

Lekcja 1  

mały egoizm nie jest zły. wykorzystuj możliwości 
 
Każdego dnia podaruj sobie coś pięknego. Znajdź dla siebie czas. Odczuwaj pozytywne wibracje. Ciesz się ulubionym zapachem, smakiem. Podziwiaj. Ludzi, słońce, deszcz. Idź na spacer. Wyobrażaj sobie dobre rzeczy. W ten sposób odgonisz zło i pretensje. Usuniesz toksyny z każdego dnia. Wytworzysz w sobie pozytywną energię, która pozwoli ci na spełnianie małych marzeń.

Ja.
Zrelaksowałam duszę i ciało w eterycznych olejkach w prywatnym jacuzzi. Wieczór, masaż, świece, wino, wiersze, białe ręczniki, masło SPA i muzyka. 
Cieszę się tym, co mnie otacza. Wykorzystuję możliwości. 

Życie jest piękne.

piątek, 22 czerwca 2018

wtorek, 19 czerwca 2018

jeśli

Brak towaru, musli, kolejny biznes, biały krawat... Mogłoby być tego więcej.

i mogłabym cię teraz przytulić
ale ty jesteś na drugim końcu
świata

jeśli jesteś...

poniedziałek, 18 czerwca 2018

piątek, 15 czerwca 2018

scenki z życia. rodzajowe

Nie potrafię odpuścić sobie tamtej filiżanki. Jak się na coś uprę, jak sobie coś ujaram w tej swojej głowie, to nie ma takiej siły, która mogłaby mnie przed tym powstrzymać. Ma to być. I już. Ma się zdarzyć...

poniedziałek, 11 czerwca 2018

SERIA(L)

Regeneruję myśli i emocje, zderzenia i uczucia. Czekam na kota. Ma być za chwilę. Leżenie na dachu ma w sobie coś inspirującego. Niebo gapi ci się w oczy, a ty czujesz, że to właśnie ta bajka. Ta, w której chcesz być. 

Wspominam morze. Przeżywam serial. 
Dwa ostatnie odcinki szóstego sezonu rozwaliły mi system. I ten psychodeliczny koniec. Szejn była uzależniona. A Jenn ma coś z mojej Kasandry.
Pewnie skończyłabym swój scenariusz tak samo. Musiałoby być z jebnięciem w duszę. Od tego się nie umiera. To pozwala żyć. 

Dlatego dzisiaj Duffy i Dreamer. Siódmy odcinek szóstej serii. Myślę. I nie mogę przestać. 




mosty i przepaście

Nostalgia jest potrzebna. Do prawidłowego funkcjonowania układu tęsknoty.

niedziela, 10 czerwca 2018

idealizm

Muzyka, taras, kwiaty i święty spokój. Rabarbarowa lemoniada z lodem. Woda, huśtawka i święty spokój. 
I jeszcze raz rabarbarowa. I lód. 

Jeśli miałabym wskazać teraz raj, to byłby to mój dach. Zawieszony pomiędzy ziemią a niebem. 
No to riplej. Muza, rabarbarowa z lodem i święty spokój. 





sobota, 9 czerwca 2018

inna bajka

A gdybym tak opowiedziała ci swoje życie? Już widzę to twoje zdziwienie...
Jedna noc to za mało.

A gdybym ci tak opowiedziała?

#wolnośćjestzajebista


czwartek, 7 czerwca 2018

dziwne. o milczeniach w kawie

nasze milczenie
ile to wypitych samotnie kaw
ile rozrzuconych kieliszków
ile wydartych z oczu łez i kłamstw?
na wietrze.

ułamek tlenu i pojemność gwiazd
czyżby?
błękitem bolało powietrze.

nasze milczenie
- najgroźniejsze z miast
w nim nam błogosław. 

poniedziałek, 4 czerwca 2018

niezrównoważony (psychicznie)

Życie. Szaleństwo. I głębokie oczy. Przepraszam. Znów to robię - nie wiem, jak żyję, kiedy kończy się doba, kiedy zaczyna księżyc i jakie włosy ma poranek.

PS
Niech Ci szumi. 

środa, 30 maja 2018

czwartek, 24 maja 2018

light

Teraz jest noc. Piję niezdrową colę light, popijam księżyc, nie zapalę papierosa. Nie palę. 
Ale dziś liczę twoje nałogi. Możesz mieć ich więcej ode mnie (nawet sny). 
Ciągle śni mi się kobieta o jasnych włosach. Przychodzi, pali fajkę, uderza okiem w sufit. Próbuje mnie pocałować. Jest dziwką. Luksusową, bez gumki. Brr...
Wzdrygam się. 
Przeszłość mnie dotyka. Dotykam kubka w kropki. Zbierasz naklejki na kawę do eMki - dla mnie. To miło. Taki gest. Od eks.
Mamy dziwną bajkę, "Kochanie"...
Po rozwodzie. Mówisz: "jedź, kup sobie buty, musisz mieć do TVN-u, kup sobie zegarek, masz świat, w skyshopie będzie wszystko, wierzę w ciebie, jest elegancko i na biało, możesz śnić". Ostatniego nie mówisz. Sama to dopowiadam, doklejam słowa jak papierki samoprzylepne i próbuję ocieplić.
Udaje mi się. Bo przecież można zjadać lód i nie marznąć. Od środka. Można przepalić w sobie żarówkę i świecić, można wyjebać komuś w zęby i udawać, że to amatorski boks, można spodnie zdejmować, przez biodra, bez odpinania. 
Kupuję mniejszy rozmiar. Sprzedasz dla mnie duszę? 
Zastanów się, ile było wrażeń... tamtych ulic... 
To jak pościg. Pamięć jest jak pościg. Ciągle mnie dogania... 
i Ty.

Druga trzydzieści. Nie mogę zasnąć. Przypomina mi się melisa na uspokojenie. Powinnam ją zrobić. Powinnam zamoczyć w niej głowę. 
Aby mi się odnerwił wszechświat.

niedziela, 20 maja 2018

kozie mordy II

Posiadam czułość kota. Moja dusza bywa złośliwa jak pies.
chaos

Trzeba machnąć ręką na tych, którzy traktują nas jako opcję awaryjną. Czujesz się wtedy jak zapasowa dętka, opona, hamulec, hah - wyhamuj. Łatwo pozbijać sobie nogi. Nie chodź tam, gdzie jesteś tylko na przyczepkę. Kempingową. I każdą inną przyczepkę. Spędzaj czas z tymi, dla których Ty to priorytet, posiadaj asertywną gębę, gębusię, (czasem wredną kozią mordkę). Jak ci coś nie pasuje - wal śmiało. Nie rozczulaj się i nie wyj, kiedy przydajesz się tylko w sytuacjach "bo w sumie to się nudzę, bo mam ochotę na kawę w Mc, bo nie mam innych planów". Nie pozwól, aby ludzie uczynili sobie z ciebie plan B, C, D, Z, jakiś zadupczyk do czillowania duszy czy wyjście awaryjne. Jak najszybciej złaź z ławki rezerwowych, wejdź w swój prawdziwy mecz i nie lituj się nad przegranymi. Ani nad tymi, którzy próbują lizać twoje palce, słodzić, ani nad tymi, którzy prawią wyznania stąd do końca świata, a tak naprawdę srają na ważne uroczystości, zdarzenia, wizje, a z ciebie robią blady epizod, epizodzik, scenę, kadr. 
Nie daj się wylizać, nie daj się wykadrować. Nigdy więcej.  

piątek, 11 maja 2018

wtorek, 1 maja 2018

aseksualny

Scena smutna. Pociąg. Akt długi, aseksualny

Z boku

Ona ziewa. On ziewa. On czyta Chatę. Ona książkę o bliskości Ojca Pio.
On ziewa. Ona poprawia nagą stopę.
On ziewa.
Romans wszech czasów. 

Po skosie

Ona w necie. On milczy. Ona ziewa. On śpi.


Pociąg za Lublinkiem hamuje awaryjnie.
Ktoś chciał się zabić.

Upadamy na podłogę. Mam przed oczami siatkę pragnień, grupową taxi albo tajemniczego Ubera. Będą siniaki. To ciemna przestrzeń nocy i las.
Za chwilę przyjedzie policja, straż pożarna - pewnie będą próbowali coś wytłumaczyć. Że na torach się nie pije, a na pewno nie zabija. Może podeślą jakiegoś psychologa. Księdza...
Ludzie bywają nieszczęśliwi. Bywają nieszczęściarzami. Nie potrafią ze sobą rozmawiać. Bywają znudzeni w związkach i pijani na Lublinku.

Wracam z Kalisza. Zegar wskazuje noc. Jestem wolna. Jestem szczęśliwa.
Nie liczę czasu. Liczę cuda. 

środa, 11 kwietnia 2018

niedziela, 25 marca 2018

że

Pomyśl o tym, że będzie wolność. Że będziesz leżeć na łóżku obok miłości swojego życia. Że będzie dobrze, będzie alternatywa. Że.

Taras dziś pachniał słońcem. Słońce - tarasem. Mam za sobą wiosenne porządki - te pierwsze. Igły i nitki. Uwijamy się. To lepsze niż siłownia. Siła
na przyszłość.

Wolisz być kamieniem? 
Kamień nie mówi, a istnieje. 
Istnieje niemy. Boli mnie
brak ust w kamieniu.

Pół.

Kiedy wracasz z kliniki  i piszesz wiersz...  I choć patrzysz już w inną stronę,   i choć wiem, że odchodzisz,  szukam ust,  które krzykną z...