niedziela, 7 grudnia 2025

Jak jedwab...

Czas. 

Zdążył spaść śnieg jak puch na duszę tego świata. 

Śnieg - to oddech Anioła - napisałam wtedy. Światła lamp ulicznych stawały się brokatem. Lubię wyobrażać sobie. Na przykład taką opowieść ze śniegu albo obłoki, z których sypią się sny. Idę na spacer i nagle nasze oczy spotykają się w samym środku drogi. Dawno dawno temu rozeszły się nasze serca w różne strony świata. Dawno dawno temu... 

Mogłabym pisać bajki. O Aniołach, puchatych chmurkach, tygrysach, o świętym Mikołaju, reniferach, saniach, które napędzane przez białe obłoki szybują nad miastem. Mogłabym. Ale piszę inne książki, których nie wydaję (teraz), bo wolałam sama fruwać samolotem i karetą jeździć, kiedy smaki lata okrywały ziemię. Warto było. Chociaż czas - nie da się ukryć - bywa bezczelny i wciąż płynie. Czasem chciałabym zatrzymać wszystkie zegary. Jak w tej opowieści:

- Mógłby stanąć czas właśnie teraz, bo chwila te jest magiczna i taka piękna. 

- Nie mam takiej mocy, aby zatrzymać zegary. 

Wracają do swojego miasta. Otwiera drzwi srebrnym kluczem. Wszystkie zegary milczą. Żadna wskazówka nie przesuwa się ani w przód, ani w tył. 

Uważaj, o czym marzysz... Bo jeszcze Ci się spełni. 

Pełnia Księżyca. 


*** 

Jestem w Filmowej. Za oknem ławki jeszcze bez płaszcza. W tygodniu ma wyjść słońce, wtedy przyjadę ubrać je na zimowo. 

Zaczyna mi ciążyć pięć na plusie - kilogramów. Może powinnam zmienić nawyki. Odsunąć usta od czekolady. Przestać? Może powinnam wypatrywać wiosny, kiedy grudzień? 

Nie. 

Zimno i mokro - to też ma swój magiczny vibe. 


***

Wczoraj były Mikołajki. Miałam spotkanie z Robertami i Magdą. Siedzieliśmy 4 godziny przy grzańcu. Brzuszek się zamknął, burgery się zamknęły, dwie knajpy na Bałutach się zamknęły. 

A ja otwieram się na ludzi. Bo człowiek - jak to magicznie brzmi. 

Młody z Oskarem na jarmarku wczoraj i jeszcze ta niespodzianka, którą zrobiła Milena... 

No, świat potrafi dawać. 

Człowiek potrafi dawać najpiękniejsze podarunki. 


***

Kalendarz jest miękki w dotyku. 

Jak jedwab. 


Moje myśli teraz są jak jedwab. 

czwartek, 27 listopada 2025

Motyle na piasku

Nie rozumiesz, nie rozumiesz, że to się skończy. Prędzej czy później dopadnie kogoś chłód rzeki albo udusi się wśród huku spalin. Może spotkać na swojej drodze potwora/smoka/raka/zbrodniarza. Może będzie za późno, aby przeprosić (się ze światem), ze światłem ulicznej latarni, z drżącą pod palcami piosenką. Z człowiekiem.

Kiedyś wydawało mi się, że można żyć sto lat, a to i tak przecież za mało na piękno i smak. Ktoś jest, ktoś wychodzi, odchodzi, znika, rozpływa się jak łza biegnąca po policzku. Wszystko płynie, upływa, a czasem bywa jak sztorm. To nie jest film, w którym można opuścić albo zmienić zakończenie. To nie jest książka przerwana przed śmiercią głównego bohatera ani żadna wyssana z palca, z głowy historia. To życie i śmierć tak prawdziwa jak narodziny. 

Jesteśmy tu teraz, aby czuć i dotykać. Aby kochać i oddawać się temu, co w nas gra albo szumi jak morze. Jesteśmy tu i teraz, aby ŻYĆ. 

Nigdy nie wiemy, kiedy zegar wybije ostatnie pożegnanie. Odpędzamy myśli od siebie - o utracie. A jednak gdzieś tam pod skórą płynie w naszych żyłach strach. Bo jeszcze chcemy poczuć słońce na policzkach. Pocałunek we włosach. Motyle na piasku.

poniedziałek, 27 października 2025

Musisz być przy mnie

Blisko przy mnie. 

Szukam Aniołów, a znajduję stare fotografie. Nie mają żółtych, pozaginanych rogów ani porysowanego tła od wzruszonej dłoni... chociaż wydaje mi się, że właśnie tak. Takimi je widzę, kiedy słucham Chopina, kiedy idę na inny bal. Przesuwam... kolejne foldery, kolejne obietnice i kłamstwa, wyjmuję z wirtualnych albumów tamte emocje i oczy, nogi i ręce, żebra. Widzę swój nagi brzuch, stary pierścionek wciąż błyszczy na środkowym palcu. 

Powinnam pracować. 

Powinnam uprasować koszulę. Zrobić więcej niż. A ja siedzę i słucham. Kolory życia przepuszczam przez zasłonki w salonie. Zmieniają się dźwięki - zmieniają się wspomnienia. Wyciągam następne... 

To Ty. 

Młodość - pierwsze i drugie zmarszczki, koszula, której już nie noszę, wehikuł czasu, kryzys wieku.  

Mrużę oczy. 

Schowam się na chwilę. Pod kapturem jest ciepło.

wtorek, 21 października 2025

coraz więcej

Jestem (nie)słowna. Znów zmieniłam. Zdanie i koszulę na ultrafioletowy. Szukam piór na chodnikach. Wiem, że spadają z nieba. Kredą narysuję serce, kiedy przyjdzie wiosna. Dzisiaj elegancko mówię sobie: wciąż wierzę w Anioły

W sieci

Jeśli czyjaś nieobecność przynosi ci spokój,

nic nie straciłeś. 

czwartek, 16 października 2025

Jesienne róż(n)e

Po dwóch tygodniach nieobecności w knajpie (tydzień w górach, tydzień w łóżku z infekcją) wracam, a tu - RÓŻE. Jedna pełna fioletowych słów, druga - jak czerwień ust - jeszcze niezapisana... 

Lubię magię wypływającą z jesieni. Bo jesień potrafi czarować. Wystarczy nie zamykać oczu. To tak samo jak ŻYCIE - wszystko zależy od tego, czy całujesz je w usta czy w obłok.

poniedziałek, 22 września 2025

Halucynacje jesienne

Przyglądam się i widzę jesień. Przyszła wariatka liściasta z kubkiem herbaty w dłoniach. 
Ulica, którą jeżdżę do pracy - cała ze złota, płyną liście. A może to rdza? 
A może to Ciebie widziałam w płaszczu pod snem?

sobota, 6 września 2025

Ten moment

Mój Chaos wystrzelił w kosmos. Zakwalifikowałam się do programu monetyzacji w fazie beta. To moje pierwsze zarobione dolce - $ :D Wczoraj, kiedy otrzymałam oficjalnego maila, nie mogłam uwierzyć. A przy wypełnianiu danych do USA mocno biło mi serce. Uszczypnij mnie...

A poza tym czuję się bardzo dobrze. Dużo wypoczywam, podróżuję, korzystam z życia, tworzę, spaceruję. Mam swoje ciągi małe i duże: praca-relaks-sztuka-spacery-muza.

Ewa robiła 75 urodziny w Filmowej. To bardzo miłe. Balowaliśmy do północy. Później wyjechałam nad jeziora. Było magicznie. Teraz czekają mnie dwie wizyty lekarskie i prace redakcyjne. Niedługo też przyjdzie z drukarni książka Tomasza - wydawał u mnie w Chaos Art Lab. Czasem zastanawiam się, kiedy ja na to wszystko znajduję czas. Cóż, grunt to dobra organizacja, a 13 września Milena robi imprezę w mojej knajpie i... jestem zaproszona :D Wrzucę fartuszek i popłynę...

dwadzieścia

niebo 
to rocznice
o których się nie pamięta
o których się zapomina

jak dzień wysłany w liście donikąd
panika bez sensu 
skrzydła bez anioła
poranek bez kawy
życie bez ciebie 

Jak jedwab...

Czas.  Zdążył spaść śnieg jak puch na duszę tego świata.  Śnieg - to oddech Anioła - napisałam wtedy. Światła lamp ulicznych stawały się br...