wtorek, 24 września 2024

kawiarniany vibe

Nastrój od rana typowo kawiarniany. Trzy sofy zajęte i na każdej laptop. Teraz, kiedy przeprowadzona została ta mini-instalacja do lampek na magiczne wieczory, każdy może skorzystać też z możliwości ładowania telefonu czy kompa przy każdej loży. To jest genialne rozwiązanie dla tych, którzy coraz częściej odwiedzają nas rano, aby przy kawie, ciachu czy posiłku popracować poza biurem w klimatach kawiarnianych. I tak właśnie jest teraz. W środkowej loży siedzi sobie Pan ze Stanów. Pracuje przy lapto. W pierwszej - dwie dziewczyny oglądają zdjęcia na laptopie, a w ostatniej - Ja. Piszę.

Sączę Zielone 0%. Uwielbiam je. Cieszę się, że zostało w Menu na stałe. Ma to sens. 15 września to, co się odyebało w knajpie było nie do opisania, ale to było piękne. Takiej pełni nie było jeszcze nigdy. Zrobiliśmy to - padł nowy rekord i to grubo przebijając poprzedni. Pod koniec wszyscy chodziliśmy już na czworakach, ale warto było - dla tych uśmiechów, słów, ludzi, dla tej magicznej atmosfery, lampek i świec zapalonych wieczorem... 

W ogródku siedzą aktualnie dwie pary. Właśnie zajęli nowe, białe ławki. A w ostatnią niedzielę stary zestaw mebli (który miałam zabrać na działkę), przydał się jak "tralala", bo brakowało miejsc dla Gości. 

Wczoraj urodzinowo, już spokojniejszy vibe. Oczywiście małe przyjęcie z tej okazji było - rodzice, Romek, Szymon i kilka zaprzyjaźnionych osób, których poznałam przez knajpę. Tak - ta knajpa ma moc łączenia. Ludzi o wrażliwych duszach. 

Co mogę więcej dodać? Piękne życzenia, toasty, piękne prezenty, a nade wszystko - najpiękniejsza OBECNOŚĆ. Wymarzona, angielska porcelana, Limoncello z Rzymu, słowackie wino od R i włoska czekolada z orzechami. 

Szczęście jest tak blisko - jest tutaj. 

:)

sobota, 21 września 2024

sobota, 14 września 2024

tęczowe mozaiki

Od kiedy Patryk zrobił nam reklamę, nie miałam czasu usiąść do książki. Nieoczekiwanie w poniedziałek przyszedł z Edytką i Młodym na obiad do Filmowej. Totalnie niezapowiedziana wizyta zaowocowała mnóstwem Gości w kolejnych dniach. Pojawiałam się w knajpie systematycznie, a to na kawę, a to na rozmówki o słońcu i życiu. Musiałam także uzupełnić książkowy regał, bo zostały pojedyncze egzemplarze moich książek. To było/jest piękne.

Dziś złapałam trochę luzu, więc siedzę sobie na dachu, patrzę na deszcz i tworzę w głowie tęczowe mozaiki. 

Napisałam też jakiś wiersz:

 

Jakiś wiersz

Śnił mi się pocałunek 

z Tobą 

jak ciepła jesień.

Z Tobą

wszystko. 

(...)

 

Docieramy do głębi świata i barw. Tajemnice ukrywają się w głowie. 

We mnie i w Tobie. 

Lśni. 

 

Liście jak kokardy we włosach.

Tęsknoty jak upadki. 

Pocałunki jak narodziny.

niedziela, 8 września 2024

Ja tak.

Jakąś godzinę temu przyjechałam na obiad do knajpy. Nowość: Rosyjska ruletka - rewelacyjny smak. Spróbowałam tego naleśnika i na pewno to powtórzę w tygodniu. Może jutro się tu pojawię? Wiem, że tutaj wena mnie częstuje promieniami światła. Bywa nieobliczalna i szalona. 

Co się zmieniło od wczoraj? Myśli wypełniają wszystkie pustki i luki. 

*** 

Chcesz oszaleć? Zrobić coś, co wyrywa cię z ram i świat zamienia w wachlarz doznań? 
Ja tak.


sobota, 7 września 2024

Tatuaże na chmurach

Lawinia czeka, a ja błądzę. 

Lawinia czeka albo Lavinia, bo nie wiem jeszcze, która wersja ładniejsza i którą z nich wybiorę. 


Śniło mi się, że spacerowałyśmy. Deptak był długi, ale wąski. Ogród wypełniony kwiatami. Małe stoliki w stylu vintage ozdabiały tarasy. A może mi się nie śniło? Ostatnio przeglądałam apartamenty w Słonecznym Brzegu - były też opcje kupna. A i domy przeglądam... Bliżej-dalej (bez różnicy). Podobno wszystko ma jakiś termin do spożycia - termin ważności, tak to mawiają. A ja myślę, że istnieje COŚ na tym świecie, czego nie określają terminy przydatności. Czasem to COŚ po prostu wybucha i rozlewa się po całym sercu. I jest. I nie sposób tego przekreślić.

Nie. Nie mogłabym się wyprowadzić (zwłaszcza gdzieś daleko, dlatego wybieram bliskość). Jestem uzależniona od mojej knajpy (heh i nie tylko). A może mogłabym mieszkać trochę tam, a trochę tu albo? Bardziej tu niż tam, a tam to tylko trochę? Próbuję to sobie wyobrazić, jak pakuję walizkę i przenoszę się na drugi koniec Polski (albo świata). Tęskniłabym. Tak jak tęsknię za Łodzią, kiedy jestem nad jeziorami (mimo że jeziora są takie "moje" już). A może to wszystko polega na tym, aby być w ciągłym ruchu i zmieniać plan wydarzeń? Podobnie jak w książce - jedna ulica, druga, inne miasto. Może trzeba wciąż dostrzegać NOWE, kiedy wraca się w stare progi i wciąż kochać to, do czego się wraca? 

Myślę, chociaż jest gorąco. Myślę i nie wiem, do czego mnie to myślenie doprowadzi. Za to wiem, że czas leci. Że nie można go prosić, aby stanął. Możemy jedynie udawać, że na wszystko będzie czas, możemy specjalnie zatrzymywać zegarki. Prawda jest jednak taka, że lina, po której spacerujemy, prędzej czy później doprowadzi nas do drugiego brzegu. 

Ola nie żyje. Miała trzydzieści kilka lat. Nikt się nie spodziewał, że tak szybko wypali się i zgaśnie. Coraz częściej myślę o przemijaniu i o tych wszystkich śmierciach, jakie ostatnio wypełniły się. Wciąż myślę o tym, że trzeba brać z życia garściami, ile wlezie... Na maxa, na wszystko, na dziko i bezczelnie, na szczęście i na zawsze. Bo potem przychodzi taka cisza, której już nie sposób wypełnić żadnym gestem, żadnym słowem. Taka cisza, w której rozpływają się już tylko statki i łzy.

Słyszalne, (nie)widzialne

Trzy lata temu ukrywałam się za drzewami, aby podejrzeć światło i człowieka.  W środku było inaczej (jak w każdym środku, który zmienia się ...