Lawinia czeka, a ja błądzę.
Lawinia czeka albo Lavinia, bo nie wiem jeszcze, która wersja ładniejsza i którą z nich wybiorę.
Śniło mi się, że spacerowałyśmy. Deptak był długi, ale wąski. Ogród wypełniony kwiatami. Małe stoliki w stylu vintage ozdabiały tarasy. A może mi się nie śniło? Ostatnio przeglądałam apartamenty w Słonecznym Brzegu - były też opcje kupna. A i domy przeglądam... Bliżej-dalej (bez różnicy). Podobno wszystko ma jakiś termin do spożycia - termin ważności, tak to mawiają. A ja myślę, że istnieje COŚ na tym świecie, czego nie określają terminy przydatności. Czasem to COŚ po prostu wybucha i rozlewa się po całym sercu. I jest. I nie sposób tego przekreślić.
Nie. Nie mogłabym się wyprowadzić (zwłaszcza gdzieś daleko, dlatego wybieram bliskość). Jestem uzależniona od mojej knajpy (heh i nie tylko). A może mogłabym mieszkać trochę tam, a trochę tu albo? Bardziej tu niż tam, a tam to tylko trochę? Próbuję to sobie wyobrazić, jak pakuję walizkę i przenoszę się na drugi koniec Polski (albo świata). Tęskniłabym. Tak jak tęsknię za Łodzią, kiedy jestem nad jeziorami (mimo że jeziora są takie "moje" już). A może to wszystko polega na tym, aby być w ciągłym ruchu i zmieniać plan wydarzeń? Podobnie jak w książce - jedna ulica, druga, inne miasto. Może trzeba wciąż dostrzegać NOWE, kiedy wraca się w stare progi i wciąż kochać to, do czego się wraca?
Myślę, chociaż jest gorąco. Myślę i nie wiem, do czego mnie to myślenie doprowadzi. Za to wiem, że czas leci. Że nie można go prosić, aby stanął. Możemy jedynie udawać, że na wszystko będzie czas, możemy specjalnie zatrzymywać zegarki. Prawda jest jednak taka, że lina, po której spacerujemy, prędzej czy później doprowadzi nas do drugiego brzegu.
Ola nie żyje. Miała trzydzieści kilka lat. Nikt się nie spodziewał, że tak szybko wypali się i zgaśnie. Coraz częściej myślę o przemijaniu i o tych wszystkich śmierciach, jakie ostatnio wypełniły się. Wciąż myślę o tym, że trzeba brać z życia garściami, ile wlezie... Na maxa, na wszystko, na dziko i bezczelnie, na szczęście i na zawsze. Bo potem przychodzi taka cisza, której już nie sposób wypełnić żadnym gestem, żadnym słowem. Taka cisza, w której rozpływają się już tylko statki i łzy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz