Myję włosy złotym szamponem w Pabianicach. Znów się tam włóczymy. Mieszkam blisko parku - chodzimy na ten mały, śmieszny rynek za Zamkową. I do działek - na Wiosenkę. Może upadłam na głowę. A może to słońce mrozi mróz? Życie to podróż linowa. Podróż schodami, pełnia i braki... i tak na zmianę. To Twoje różowe kapelusze i moje koszule w kratę na chłodną jesień. To dzień dobry i dobranoc. I jeszcze księżyc, w którym odbija się wszystko: każde marzenie i każda tęsknota.
Możemy tak wiecznie siedzieć na huśtawkach, które wyremontował czas. Pić dobrą kawę z papieru. Z widokiem na kominy albo inne paranoje. Bo życie to krzywa, paranoja, schiza. Bo życie to te małe lusterka, w których przeglądamy się każdego dnia. To te małe kałuże po deszczu w parku przy ławkach. Słyszysz? Nasłuchuj. Może zrozumiesz tę historię.
Mieszkanie w Pabianicach jest małe, ale z duszą. Stylowe takie... Ma duże okna, przez które wpadają ułamki światła, kiedy światło. Po których toczy się srebrna rosa, kiedy deszcz. Kupujemy złote pomidory, z kwiaciarni przynoszę kwiaty, a obrus ma wesołą koronkę.
Jeszcze nikt nie zrozumiał tej podróży.
Jeszcze nikt.
Jeszcze nikt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz