niedziela, 3 listopada 2024

Powtarzanie

Często w mojej głowie pojawia się ten sam motyw. Jest tamto mieszkanie, popielate drzwi, jasnoszare ściany korytarza, balkon czysty, ubrany w kwiaty, widok na szkolne boisko. Może tylko wszystko trochę większe, trochę bardziej słoneczne. Bo słońca jest dużo, kiedy zagląda przez szyby do salonu, a sypialnia cała skąpana w promieniach wiosny albo lata (jeszcze tego nie wiem). Twoje okna są blisko i kawa smakuje, kiedy opieram ciepły kubek o dłoń, widzę ptaki. Cały ich potok od dziewiątego piętra - unoszą się i opadają przy boisku. Huśtawki są te same, co wiele lat temu. Drzewa też. Nikt nie wyrzucił żadnej sekundy z mojej opowieści. Zegar zatrzymał się i czas - stanął jak przerażony dzieciak na czerwonym świetle. Potem przechodzę na drugą stronę ulicy. Stoimy pod klatką. Ktoś wchodzi i wychodzi z Żabki. Zerkam w szybę i widzę długie cienie tamtych lat. Twoją i moją (nie)wolę. Próbuję otworzyć z klucza drzwi, ale teraz wszystko się zmieniło i istnieją kody. Nie wiem, jak mam wejść. Twoja córka ma wciąż długie włosy. Idę za nią na piętro, zbliżam się do popielatych drzwi swojego mieszkania. Wchodzę na imprezę pełną światła i słońca. Wszyscy tańczą. Ktoś podlewa kwiaty na balkonie. Ktoś wchodzi, ktoś wychodzi. Ktoś jest. Kogoś nie ma. 

Mijamy się w myślach i w progach. Boję się, bo nie chcę tam zostać na zawsze. Mogę być tylko przez chwilę, kiedy jeszcze ciepło rozlewa się i oznacza kuchnię. Kiedy lato. Mogę napić się kawy albo wypić drinka. Wmieszać się w tłum. Zamknąć drzwi. Włożyć oko w wizjer. W kryształowe szkło. Szkiełko. W sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Słyszalne, (nie)widzialne

Trzy lata temu ukrywałam się za drzewami, aby podejrzeć światło i człowieka.  W środku było inaczej (jak w każdym środku, który zmienia się ...