niedziela, 28 lipca 2024

(nie)namacalność

Czasami takie migawki

wprawiają nas w osłupienie. 

Był sobie taki wiersz Grochowiaka: 

Powołał go Pan.

Na słup, 

Na słupie miał dom 

i grób. 

Święty Szymon Słupnik. Nie wiem, dlaczego właśnie teraz przyszedł do mojej głowy. Może przez o-SŁUPienie Czasem coś sprawia, jakiś kształt, dziwne drżenie liści w parku, śpiew wiatru, że coś przychodzi do głowy i tłucze się w niej jak ptak w klatce. Może to jakaś emocja, która zapisana dawno temu na jeden błysk znów staje się widzialna? A może to po prostu tkliwość? Kto ma w zwyczaju rozpamiętywanie, ten żyje z fleszem w oczach. Wędruje ścieżką i widzi przeszłość. Przeszywa go las i wraca do domu, który już nie istnieje, w miejsca, które przykryte grubą warstwą kurzu, zdawały się być odległe, chociaż to nieprawda. Bo przecież BLISKOŚĆ to może być DALEKOŚĆ. A to co DALEKOŚCIĄ nazwane, może być tak blisko - mimo kilometrów dróg i myśli w człowieku. 

NAMACALNOŚĆ. To kolejne słowo, które sprawia, że wszystko drży. 


Dzisiaj mogę być w twojej głowie namacalna, 

dzisiaj mogę zaistnieć jak słowo, które wypowiadasz. 

Jestem SŁOWEM z Twoich ust. 


Kawa też jest namacalna, bo dotyka twoich i moich ust. 

I nawet jeśli nie istnieje naprawdę, to możemy

dotykać jej w myślach. 


I siebie.


Dotykasz mnie myślą? Czy powietrze jest NAMACALNE czy NIE? 

Można dotknąć snu?  

wtorek, 23 lipca 2024

wyrwane ze snu

Czasem takie migawki sprawiają, 
że budzą się (ze snu) wspomnienia. 

Wychodzisz. Twoja twarz
ma już pięćdziesiąt lat. Nie jest porośnięta majem tylko jesienią. Twoje włosy wciąż zdają się być jasne, oczy szare pełne niepokoju, ręce w nerwicach niosą papierosy.

Patrzę, ale mam tylko chwilę, która zaraz zniknie. Bo drzwi się otwierają i zamykają tak szybko. Bo tak szybko ulatuje ciepło i chłodne powietrze dotyka ramion. 

Wydaje mi się, że dostrzegam pomiędzy nami upływ czasu. Linie rzek pod twoimi oczami, pod moimi wciąż brokat, który opada z powiek.

Ile to minęło lat, godzin? Nie mogę policzyć. A może wcale nie chcę. Za bardzo się boję takich rachunków sumienia. 

poniedziałek, 22 lipca 2024

asy w rękawach

Albo jestem nad jeziorem, albo w kawiarni (chcemy poszerzyć ofertę o mini deserki różnego kalibru, oczywiście własnej roboty), to znaczy w knajpie. Spaceruję, jeżdżę, delektuję się, wypełniam czas - czas mnie wypełnia tym wszystkim, co zaczarowane. Ostatnie weekendy to same imprezy: partytime zaczął się od urodzin Roberta, w między i czasie AudioRiver, imprezka z Blanką (która zabrała kota) i Brunkiem, chrzciny. W PLANIE również kolorowo: Kraków przyjeżdża z wizytą i zarezerwowali dwa box-y. Do tego będzie jakieś 30-40 osób "dochodzących". A na dokładkę Urodziny Łodzi. 

Jestem zakochana. W tym kawiarnianym świecie, w ogródku, który wciąż upiększam, w degustacjach. Lubię też snuć się tak slowly pomiędzy miastami, odkrywać nowe miejsca, smakować. Ten czas staje się wtedy taki inny, taki bardziej magiczny. Wciąż zawieszam oczy na lokalach. W głowie była Poetycka, ale może DREAM? Czas odkryje karty. 

środa, 17 lipca 2024

Plaża

Kości stóp wyglądają zabawnie. Różowe flamingi lepiej niż powiększone usta lejdi. Lody się kręcą, mężczyźni prężą. Kaczki-dziwaczki mają koło ratunkowe z tygrysem. 

Dziecko z zachwytem wlewa wodę z wiaderka do fosy. Zamek za chwilę runie, ale jeszcze chwilę popatrzmy. Bo miło tak patrzeć, kiedy ktoś buduje świat bez komórek. Bo miło jest tak czasem poleżeć na piasku. Wszystko, co złe, odsunąć, odepchnąć, zakryć. Bez żadnych dram uciec gdzieś tam, gdzie słońce przytula twarz. 

czwartek, 11 lipca 2024

Blue power

Ukryta w klimatyzacji przysłuchuję się życiu. Na środku sali stoi niebieski wózek, tak samo niebieski jak parasolka, którą mijałam dziś po drodze, jadąc do sklepu. Dziecko kwili. Wydaje z siebie nieziemskie odgłosy. Jest bardzo niesforne. Wali małymi, pulchnymi łapkami w stolik. Ja mam bardzo duże oczy (jak Wilk w Czerwonym Kapturku, chociaż nie zamierzam nikogo zjeść). Dziecko przyssało się teraz do smoka i aktualnie słychać tylko ciucianie. Kiedy byłam małą dziewczynką, bardzo lubiłam mleko z butli. Mega mi pasował taki posiłek. Może powinnam kupić sobie butelkę w dinozaury i spróbować? Widziałam taką ostatnio, spodobała mi się. Czasem duży człowiek ma ochotę zrobić dużo dziwnych rzeczy. I niekoniecznie muszą to być wielkie biznesy. Czasem wystarczyłby Smok. Ale wróćmy do małego bąka, który wciąż koncentruje swoją uwagę na butelce. Chyba smakuje mu ta kasza (czy coś tam) bo zawzięcie łyka. 

Moje spojrzenie znów obejmuje niebieski wózek i zaraz do głowy przychodzi ta straszna historia z niebieskimi sandałkami. Wszystko dziś staje się jakieś niebieskie, zlewa się w wielką masę BLUE. Dziecko ma kaszel. Siedzą wszyscy centralnie pod klimą, mimo że kobieta dawała kilka razy facetowi do zrozumienia, że będzie jej zimno, a małemu zmarzną paluszki. W ogóle nie słuchał tego, co mówi. Bawił się swoim czarnym telefonem i rozważał opcję wyjazdu na wakacje. Z kimś pisał. Kobieta próbowała przykrywać maluchowi pulchne nóżki, bo nawiew faktycznie daje dziś mocno na sali, ale dziecko ewidentnie nie chciało kocyka. Wierzgało jak zwierzątko i trzepało się. Mężczyzna nic sobie z tego nie robił, choć kobieta poprosiła go, aby przespacerował się z synkiem albo wziął go na ręce. "No weź go! Nie dasz nam zjeść, co?". Hm... A czy to czasem nie jest mocno okay, że dziecko się wierci, że wymachuje łapkami, zaciska paluszki? W ten sposób garnie się do świata, chce poznawać miejsca i uczestniczyć w zdarzeniach. 

Rodzice aktualnie milczą. Dziecko w dalszym ciągu jest "zatkane smokiem". Mogłaby z tego powstać jakaś książka. 

Słyszalne, (nie)widzialne

Trzy lata temu ukrywałam się za drzewami, aby podejrzeć światło i człowieka.  W środku było inaczej (jak w każdym środku, który zmienia się ...