piątek, 25 października 2019

krzywe mleko jak sen

Moje życie nie jest uzależnione od ciebie, od prostego mleka. Boże, jak dobrze pić krzywe mleko. Jak dobrze oddychać, kiedy jesień mruży oczy do poduszki. Jak dobrze zarywać noce. Księżyc już pachnie przymrozkiem. Pachnie przymrozek. 
Moje życie ma na imię ŻYCIE, a nie PIEKŁO. Dobrze się czuję. Naprawdę dobrze, kiedy pieszczę rumianek. Przepuszczam przez palce światło. 
Jest inaczej. Ściany zaczęły mówić. Niech gadają, niech też im służy - wolność i powietrze. 
Za chwilę skończy się październik, zaczną liście. Będziemy chodzić w długich szalikach na mróz się rzucać, grać w tęczę. Kiedyś graliśmy w zbijaka. A może w zabijaka - bo ktoś próbował zabić tę miłość, tę odrobinę tchu, tę przestrzeń wielką, liryczną jak niedosyt. Nie, Kochanie, nie mam dosyć. Mów do mnie jeszcze. Każdy może słyszeć, że mam zimne dłonie, każdy może... 
Już się nie boję rozbijać szklanek. Tłuką się, widocznie taki ich los, takie przeznaczenie. Nie boję się chodników, mostów, źle dobranych wzruszeń, huśtawek. Bluzy z kapturem. Nie boję się otwartego okna na noc. Przekleństwa gdzieś przeszły. Ulotniły się jak złe duchy i zostawiły nam spokój. Mam natchnienie, szukam pieczątki. Będzie biała. Jak sen.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Słyszalne, (nie)widzialne

Trzy lata temu ukrywałam się za drzewami, aby podejrzeć światło i człowieka.  W środku było inaczej (jak w każdym środku, który zmienia się ...