czwartek, 30 maja 2024

wish

Tak blisko, jak to tylko możliwe.
Tam, gdzie kwitną 
my(śli)
Na zielonej poręczy.
Na każde życzenie. 

Kończy się maj, ale to piękny czas

Nadeszło nowe, 

a ze starego powstanie 

zaskakujące.

Nie lubię wyrzucać: rzeczy, zdarzeń, ludzi - do kosza. Dobrze, że czasem przychodzi taki moment, że coś chce się samo wyrzucić. Ułatwia to sprawę. Nie trzeba się namęczyć, naszarpać, nagimnastykować. Było, nie ma i hej. 

Do moich starych mebli ogrodowych miałam zdecydowanie lepsze podejście niż do pewnych ludzi, którzy rozsiewali w moim życiu negatywną energię. Mebli było mi żal, że znikną z mojego życia i zostaną posiekane na deski. Postanowiłam więc dać im drugie życie. Wrzuciłam ogłoszenie i... został mi już tylko jeden komplet. Te, które już poszły w świat, dalej będą służyć. Może ktoś strzeli sobie inny kolor na dechach np. pudrowy róż ;) Mam fazę na róż, dlatego kwiaty w nowym, kawiarnianym ogródku są różowe. Pojechałam na Brusa tego samego dnia, kiedy przyjechały meble. Na specjalne zamówienie mebelki robił mi koleś z Krosna - świetne wykonanie. Miały być masywne, z olchy na prawie 4 cm. i białe. Do tego nóżki wymarzyłam sobie królewsko-wiedeńskie - przypominać miały podstawy starych maszyn do szycia (do życia). To był mój totalnie biały impuls... Zainwestować, zrobić piękny garden party. Dla ludzi, dla siebie. Nie interesowały mnie klasyczne ławy brązowe ani stoły z plastiku. Nie chciałam też standardowych mebli ogrodowych od piwa, a mogłam takie dostać w zamian za ilość sprzedanych butelek i beczek. Ja się najarałam na opcję nieszablonową. Bo taka już jestem - nieszablonowa i nieprzewidywalna. Poza tym nie lubię związywać się umowami, wchodzić w schemat, posiadać tego samego, co ktoś. Ja muszę posiadać "swoje". To wymarzone, jedyne, niepowtarzalne. 

Kiedy zobaczyłam je pierwszy raz, po 7 rano w poniedziałek, powiedziałam pod nosem: o, kurwa, wow. I są takie właśnie, są WOW. Wieczorem w pon. przyszedł Szymon i siedzieliśmy sobie we czwórkę przy stoliku na zewnątrz. Taka inauguracja. Przed 21 pojawili się goście, i następni goście, i jeszcze goście. I zapełnił się cały NOWY ogródek. Ludźmi, ich duszami, smakiem, winem, płomykami świec. Do domu wróciłam po 24. To piękny czas. 

niedziela, 26 maja 2024

Coś

W pół dnia zrobiliśmy kosmiczny utarg. Dobrze, że nie wybrałam się na spacerek, bo szybko musiałabym wrócić do ekipy (wczoraj za to byłam na dwóch). Ale takie właśnie było założenie - Dzień Mamy - więc niech każda Mama poczuje się cudownie, ugoszczona i zaopiekowana smakiem, który rozkłada na łopatki w mojej knajpie. Gabriel naprawdę wymiata w tym, co robi, no i przeurocze jest to, że ciągle chce się rozwijać w materii gastro. Posiadanie pasji to naprawdę coś pięknego. To ukojenie, kiedy mrok, szansa - gdy rozpierducha, burza i huragan, to duma i miłość. Jeśli robi się coś, co się kocha, to wtedy wszystko ma SENS. 

Dzisiaj napisałam kredą w restauracyjnym ogródku: 

Spróbuj uwierzyć 
w najpiękniejsze sny,
a się spełnią.
~chaos

Pojawiły się też inne teksty: 

MAMA
- (nie)zwyczajna,
nadzwyczajna,
wyjątkowa,
wieczna.

i:

Nakręcaj
My
Miłość.

Teraz piję delikatną kawę z pianką, to ten rodzaj luki, który jest potrzebny. Pomiędzy fazą I a II.
Patrzę na ogródek. Znów zapełnia się ludźmi. Zapisuję ten obraz w pamięci. Myślę, że jeszcze wiele razy do niego wrócę, do swojej głowy, by przypominać sobie początki. Wiem jednak, że kiedy przepływamy przez życie, to nie możemy stać w miejscu. Coś musi się zmieniać, poruszać, choćby to były małe, niewyraźne kroki, drżenie skrzydeł motyla, prawie niezauważalna rosa na płatkach róż. Trzeba dokonywać przemian, bo nie zawsze wszystko można naprawić. Zgoda na przekształcanie, ulepszanie, metamorfozę - to coś, co jest konieczne, aby mogło być COŚ (innego).

Z tym "COŚ" łączy się to, że jutro muszę wstać o 7.00. Aaaa! xD Przecież to chora pora ;) - zupełnie nie w moim stylu. Popłakałabym się, jakbym musiała codziennie rano zapier*alać do roboty na ósmą. Wszyscy byśmy się tutaj popłakali. Jesteśmy typowymi sowami. Ja kocham noce, a poranki zaczynam od 10 :) Jutrzejsza pobudka łączy się jednak z czymś pięknym, z czymś, na co czekam, co poczyniłam impulsem i co sprawi, że będę jeszcze bardziej szczęśliwa. 

Może to trochę Grecja, a trochę ogród, trochę niebo, a trochę sen(s), trochę Ty i trochę Ja... 
Może to słodkie obłoki? 

Stanie się COŚ. To pewne. 

czwartek, 23 maja 2024

śniło mi się, że

Śniło mi się, że... 

Siedzę pod sklepem na parapecie, który ciągnie się wzdłuż dużych okien. Do góry biegnie czteropiętrowy blok. Spoglądam w niebo, ale szybko opuszczam wzrok i nagle zauważam ciebie. Jestem w szoku, bo ty też w nim jesteś, kiedy na ciebie patrzę. Podnosisz rękę, w której trzymasz białą kopertę. Idziesz z nią w moją stronę. Podajesz mi ją. Patrzę głupkowato i nie wiem, co mam powiedzieć. Ty wciąż palisz te zasrane papierosy, bo wyciągasz z kieszeni paczkę. Nie częstujesz mnie, bo wiesz, że tego nie znoszę. Dym podkręca strach. W twoich oczach jest pustka, w moich - chyba diabeł, bo chcę już stąd iść. Źle mi jest w twoim towarzystwie, duszę się. Próbujesz opowiadać mi o swoim życiu (jak nigdy, bo zawsze był to temat tabu). Słucham i myślę, jak wymiksować się z tej schizy. Nie chcę tej białej koperty ani twoich opowieści, bo czuję, że kłamiesz. Wstaję i otwieram drzwi do klatki, chcę jak najszybciej opuścić to miejsce i ciebie. W głowie wciąż pływają obrazy jak zniekształcony płód. Brzydka woń oblepia cały sen. Wbiegam schodami na czwarte piętro, a ty wciąż tam siedzisz niczym mały, wątły kurczak, znowu udajesz - robisz z siebie ofiarę, a ja patrzę w dół i przypominam sobie, jaką byłaś kurwą. 

***

Otwieram oczy. 

Wstaję.

Maluję paznokcie na różowo.

środa, 22 maja 2024

biała rewolucja

To już trzecia kontrola u lekarza. Rana się goi, jednak w żadnym razie nie mogę jej wystawiać na słońce ani moczyć w basenach. W dalszym ciągu muszę stosować Pudroderm i zmieniać opatrunki. Straszliwie długo się to ciągnie, a mój brak cierpliwości nie ułatwia. Przeczuwałam, że przez to diabliwo Grecja będzie musiała poczekać. Czy mi żal? Z początku może trochę było, kiedy lekarz powiedział, że leczenie będzie długie, do 6 tygodni, a nawet 2 miesięcy. Już wtedy wiedziałam, że nie będę miała wpływu na niektóre zdarzenia. Zachowałam jednak spokój, bo przecież zdrowie najważniejsze i otworzyłam magiczne pudełko z wyobraźnią jeszcze większą niż. Bo skoro ja nie mogę jechać teraz do Grecji, to postanowiłam, że Grecja przyjedzie do mnie. I już nie mogę się doczekać tego szaleństwa. To będzie prawdziwa biała rewolucja. 

sobota, 18 maja 2024

Prawdziwe przyjaciółki

Dlaczego uśmiechała się do ludzi, 
których wolałaby uderzyć?
~ S.E.Lynes / Prawdziwe przyjaciółki  

Wczoraj skończyłam czytać. A kawiarnia wciąż była wypełniona zapachem świeżo palonej kawy. 

wtorek, 7 maja 2024

wiadomość

Poczuj ciepło 💗 niech mrok odsłoni światło. Spróbuj zmrużyć oczy... A przybliży się do Ciebie... 🤍🤍🤍

poniedziałek, 6 maja 2024

Pół.

Kiedy wracasz z kliniki 
i piszesz wiersz... 

I choć patrzysz już w inną stronę,  
i choć wiem, że odchodzisz, 
szukam ust, 
które krzykną zostań
ręki, która zawróci, 
chociaż wiem, 
że biegu rzeki nie można odmienić. 

Jestem chora 
na pół serca. 
Po prawej stronie 
układam ten ból. 
Dotyka piersi, 
pod sutkiem 
zamienia się w palącą ranę. 

Bo wszystko zaczyna się w głowie,
zaczyna się w głowie 
nawet to.

niedziela, 5 maja 2024

porozmawiam z bzami za chwilę

Majówka i grillówka w knajpie, falowanie z motylami, jeden wielki plac zabaw, mnóstwo znajomych, którzy przewijali się przez ten czas, delikatny zapach białego i fioletowego bzu wirujący w powietrzu, podczas spaceru aleją osiedla, posiadówki przy antykomarowej świecy późnym wieczorem z Szymonem i jego ekipą (w sumie już wspólną ekipą), Zakochana i Zielona Wiosna (nasze nowe koktajle), nocne wycieczki do Makro, bo czegoś zabrakło, hektolitry lemoniady, bitej śmietany i truskawek, osoby zachwycone moimi książkami, cudowne i sympatyczne dziewczyny: Ania z Wielunia, Justyna, Pola i Zoja, Pani z pierwszej loży, która się zabujała w Chaosie i różowych ptakach, drzwi od lodówki, które wypadły (bo przyszedł Michałek, który zmarł 24 marca i zaakcentował swoją obecność), oczyszczająca rozmowa z A.Mi i Mamą Michała, latte z grubymi wiórkami, nowe trampki Docker's by Gerli, mega wygodne i awangardowe - to wszystko emocjalny rollercoaster, który sprawił, że jeszcze bardziej mi się chce :D 

Rodzice zwiedzają Sewillę. Ja za chwilę pójdę na spacer na tężnie. Lubię to miejsce, uspokaja mnie. Często wymykam się z knajpki i spaceruję. Albo siedzę na ławce przy tężniach, wpatruję się w słońce. Słońce wpatruje się we mnie. Łapię tę wiosnę w ramiona i w płuca. Chcę się nią upajać. Łykać ją zachłannie. Rozmawiać z bzami po drodze. 

Jest wiosna. Trzeba czuć.

Słyszalne, (nie)widzialne

Trzy lata temu ukrywałam się za drzewami, aby podejrzeć światło i człowieka.  W środku było inaczej (jak w każdym środku, który zmienia się ...