Zwiększam komfort swojej podróży.
piątek, 31 maja 2024
czwartek, 30 maja 2024
wish
Kończy się maj, ale to piękny czas
Nadeszło nowe,
a ze starego powstanie
zaskakujące.
Nie lubię wyrzucać: rzeczy, zdarzeń, ludzi - do kosza. Dobrze, że czasem przychodzi taki moment, że coś chce się samo wyrzucić. Ułatwia to sprawę. Nie trzeba się namęczyć, naszarpać, nagimnastykować. Było, nie ma i hej.
Do moich starych mebli ogrodowych miałam zdecydowanie lepsze podejście niż do pewnych ludzi, którzy rozsiewali w moim życiu negatywną energię. Mebli było mi żal, że znikną z mojego życia i zostaną posiekane na deski. Postanowiłam więc dać im drugie życie. Wrzuciłam ogłoszenie i... został mi już tylko jeden komplet. Te, które już poszły w świat, dalej będą służyć. Może ktoś strzeli sobie inny kolor na dechach np. pudrowy róż ;) Mam fazę na róż, dlatego kwiaty w nowym, kawiarnianym ogródku są różowe. Pojechałam na Brusa tego samego dnia, kiedy przyjechały meble. Na specjalne zamówienie mebelki robił mi koleś z Krosna - świetne wykonanie. Miały być masywne, z olchy na prawie 4 cm. i białe. Do tego nóżki wymarzyłam sobie królewsko-wiedeńskie - przypominać miały podstawy starych maszyn do szycia (do życia). To był mój totalnie biały impuls... Zainwestować, zrobić piękny garden party. Dla ludzi, dla siebie. Nie interesowały mnie klasyczne ławy brązowe ani stoły z plastiku. Nie chciałam też standardowych mebli ogrodowych od piwa, a mogłam takie dostać w zamian za ilość sprzedanych butelek i beczek. Ja się najarałam na opcję nieszablonową. Bo taka już jestem - nieszablonowa i nieprzewidywalna. Poza tym nie lubię związywać się umowami, wchodzić w schemat, posiadać tego samego, co ktoś. Ja muszę posiadać "swoje". To wymarzone, jedyne, niepowtarzalne.
Kiedy zobaczyłam je pierwszy raz, po 7 rano w poniedziałek, powiedziałam pod nosem: o, kurwa, wow. I są takie właśnie, są WOW. Wieczorem w pon. przyszedł Szymon i siedzieliśmy sobie we czwórkę przy stoliku na zewnątrz. Taka inauguracja. Przed 21 pojawili się goście, i następni goście, i jeszcze goście. I zapełnił się cały NOWY ogródek. Ludźmi, ich duszami, smakiem, winem, płomykami świec. Do domu wróciłam po 24. To piękny czas.
niedziela, 26 maja 2024
Coś
W pół dnia zrobiliśmy kosmiczny utarg. Dobrze, że nie wybrałam się na spacerek, bo szybko musiałabym wrócić do ekipy (wczoraj za to byłam na dwóch). Ale takie właśnie było założenie - Dzień Mamy - więc niech każda Mama poczuje się cudownie, ugoszczona i zaopiekowana smakiem, który rozkłada na łopatki w mojej knajpie. Gabriel naprawdę wymiata w tym, co robi, no i przeurocze jest to, że ciągle chce się rozwijać w materii gastro. Posiadanie pasji to naprawdę coś pięknego. To ukojenie, kiedy mrok, szansa - gdy rozpierducha, burza i huragan, to duma i miłość. Jeśli robi się coś, co się kocha, to wtedy wszystko ma SENS.
Dzisiaj napisałam kredą w restauracyjnym ogródku:
w najpiękniejsze sny,
a się spełnią.
piątek, 24 maja 2024
czwartek, 23 maja 2024
śniło mi się, że
Śniło mi się, że...
Siedzę pod sklepem na parapecie, który ciągnie się wzdłuż dużych okien. Do góry biegnie czteropiętrowy blok. Spoglądam w niebo, ale szybko opuszczam wzrok i nagle zauważam ciebie. Jestem w szoku, bo ty też w nim jesteś, kiedy na ciebie patrzę. Podnosisz rękę, w której trzymasz białą kopertę. Idziesz z nią w moją stronę. Podajesz mi ją. Patrzę głupkowato i nie wiem, co mam powiedzieć. Ty wciąż palisz te zasrane papierosy, bo wyciągasz z kieszeni paczkę. Nie częstujesz mnie, bo wiesz, że tego nie znoszę. Dym podkręca strach. W twoich oczach jest pustka, w moich - chyba diabeł, bo chcę już stąd iść. Źle mi jest w twoim towarzystwie, duszę się. Próbujesz opowiadać mi o swoim życiu (jak nigdy, bo zawsze był to temat tabu). Słucham i myślę, jak wymiksować się z tej schizy. Nie chcę tej białej koperty ani twoich opowieści, bo czuję, że kłamiesz. Wstaję i otwieram drzwi do klatki, chcę jak najszybciej opuścić to miejsce i ciebie. W głowie wciąż pływają obrazy jak zniekształcony płód. Brzydka woń oblepia cały sen. Wbiegam schodami na czwarte piętro, a ty wciąż tam siedzisz niczym mały, wątły kurczak, znowu udajesz - robisz z siebie ofiarę, a ja patrzę w dół i przypominam sobie, jaką byłaś kurwą.
***
Otwieram oczy.
Wstaję.
Maluję paznokcie na różowo.
środa, 22 maja 2024
biała rewolucja
To już trzecia kontrola u lekarza. Rana się goi, jednak w żadnym razie nie mogę jej wystawiać na słońce ani moczyć w basenach. W dalszym ciągu muszę stosować Pudroderm i zmieniać opatrunki. Straszliwie długo się to ciągnie, a mój brak cierpliwości nie ułatwia. Przeczuwałam, że przez to diabliwo Grecja będzie musiała poczekać. Czy mi żal? Z początku może trochę było, kiedy lekarz powiedział, że leczenie będzie długie, do 6 tygodni, a nawet 2 miesięcy. Już wtedy wiedziałam, że nie będę miała wpływu na niektóre zdarzenia. Zachowałam jednak spokój, bo przecież zdrowie najważniejsze i otworzyłam magiczne pudełko z wyobraźnią jeszcze większą niż. Bo skoro ja nie mogę jechać teraz do Grecji, to postanowiłam, że Grecja przyjedzie do mnie. I już nie mogę się doczekać tego szaleństwa. To będzie prawdziwa biała rewolucja.
poniedziałek, 20 maja 2024
niedziela, 19 maja 2024
sobota, 18 maja 2024
Prawdziwe przyjaciółki
poniedziałek, 13 maja 2024
wtorek, 7 maja 2024
wiadomość
Poczuj ciepło 💗 niech mrok odsłoni światło. Spróbuj zmrużyć oczy... A przybliży się do Ciebie... 🤍🤍🤍
poniedziałek, 6 maja 2024
Pół.
niedziela, 5 maja 2024
porozmawiam z bzami za chwilę
Majówka i grillówka w knajpie, falowanie z motylami, jeden wielki plac zabaw, mnóstwo znajomych, którzy przewijali się przez ten czas, delikatny zapach białego i fioletowego bzu wirujący w powietrzu, podczas spaceru aleją osiedla, posiadówki przy antykomarowej świecy późnym wieczorem z Szymonem i jego ekipą (w sumie już wspólną ekipą), Zakochana i Zielona Wiosna (nasze nowe koktajle), nocne wycieczki do Makro, bo czegoś zabrakło, hektolitry lemoniady, bitej śmietany i truskawek, osoby zachwycone moimi książkami, cudowne i sympatyczne dziewczyny: Ania z Wielunia, Justyna, Pola i Zoja, Pani z pierwszej loży, która się zabujała w Chaosie i różowych ptakach, drzwi od lodówki, które wypadły (bo przyszedł Michałek, który zmarł 24 marca i zaakcentował swoją obecność), oczyszczająca rozmowa z A.Mi i Mamą Michała, latte z grubymi wiórkami, nowe trampki Docker's by Gerli, mega wygodne i awangardowe - to wszystko emocjalny rollercoaster, który sprawił, że jeszcze bardziej mi się chce :D
Rodzice zwiedzają Sewillę. Ja za chwilę pójdę na spacer na tężnie. Lubię to miejsce, uspokaja mnie. Często wymykam się z knajpki i spaceruję. Albo siedzę na ławce przy tężniach, wpatruję się w słońce. Słońce wpatruje się we mnie. Łapię tę wiosnę w ramiona i w płuca. Chcę się nią upajać. Łykać ją zachłannie. Rozmawiać z bzami po drodze.
Jest wiosna. Trzeba czuć.
Słyszalne, (nie)widzialne
Trzy lata temu ukrywałam się za drzewami, aby podejrzeć światło i człowieka. W środku było inaczej (jak w każdym środku, który zmienia się ...