Przebiliśmy te chmury
czarne
i wyszło słońce.
Lubię wracać.
(Ale żeby aż w takim natężeniu?).
Słowa trzymane na smyczy prędzej czy później będą się wyrywać jak dzikie zwierzęta. Ich głośny, wyraźny ryk nie pozwoli ci spać.
Zerwą się w końcu z taką siłą, jakiej nie widział żaden człowiek ani kosmos.
***
Wciąż lewituję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz