Przez ostatnie 10 dni przeżyłam więcej niż kiedyś przez 5 lat. Tyle emocji, że ciało nie zdoła unieść, tyle emocji, że wiersz nie zdoła udźwignąć, bo palce nie zdążą umieścić spełnionych snów, marzeń, ekstazy i haju, które dane było mi poczuć.
Tak. To się dzieje naprawdę.
Mówię w piątek do J. na dachu: Weź mnie uszczypnij, abym wiedziała, że to jest na serio, k*rwa, że to jest prawdziwe, bo chyba mi się śni.
Nic mi się nie śni.
To Casablanca, Meksyk, Nowy York, Warszawa i Los Angeles. To wszystkie kontynenty, planety, oceany, gwiazdy i kosmos.
To the beginning of beautiful friendship. Wtedy już...
To tu i teraz.
To plany na przyszłość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz