14.44
Nie wiem, co zrobić. Czasem przychodzi do mnie taka niewiedza (taka, której wcale nie chcę, bo jest mi ona jak psu na budę). Nastroje tego typu wpędzają mnie w jedno: w przemijanie. Paweł się odezwał. W zasadzie to odzywa się od kilku dni. Ignorowałam wcześniejsze wiadomości na mess, ale tym razem nagrał głosówkę... Jakieś parę miesięcy temu była wielka zadyma, o czym ja dowiedziałam się tak naprawdę dopiero pod koniec lata. Cały ten światek poetycki skłócił się na maxa (nie wiadomo o co, ani po co), a mnie się trochę oberwało w łeb. Od jakiegoś czasu działam według zasady, że kiedy coś mi nie pasuje, to wycofuję się i wychodzę. Nie lubię tracić czasu na niepotrzebne dąsy, kłótnie, spiny i nerwy. Poza tym, jak ktoś ma klapki na oczach, to po jaką cholerę ja miałabym się gimnastykować i rozjaśniać mu umysł? Człowiek, który coś spieprzył, sam musi dojrzeć do tego, że coś spieprzył. Na nic by się zdały moje dyrdymały i tłumaczenia. To byłoby tylko głupią próbą przeciągania linki na swoją stronę. A nie o to chodzi w życiu, w relacjach. Uważam, że ludzie powinni przede wszystkim się ze sobą komunikować. Sami zauważać i dostrzegać w sobie błędy, źle pościelone prześcieradła. I teraz tak siedzę i myślę... Paweł jednak ma jaja. Potrafił przyznać się do tego, że cos zje*ał. Wysłał mi ponad 4 minutową rozkminę z przeprosinami. Wziął na klatę fakt, że latem nie zachował się w porządku, włączając mnie w nienormalny spór z Wu i całą resztą.
Czekam na Tajemniczą Wyspę. I dalej myślę. Ludzie w dzisiejszych czasach boją się słów takich jak: PROSZĘ, DZIĘKUJĘ, PRZEPRASZAM. Jakby wypowiadanie takich słów parzyło ich w języki, sprawiało, że coś w środku strasznie boli. A przecież popełniamy błędy (jak powiedział dzisiaj Paweł). Nie ma ideałów, a człowiek to chaos. Pełen emocji, wybuchów, wschodów i zachodów słońca. W każdym z nas wybuchają czasem te diabelskie bomby,. Ważne, aby umieć pozbierać po sobie całą tę rozpierduchę i iść do przodu. Zwłaszcza jeśli na czymś nam bardzo zależy.
Tak - Paweł miał jaja. Przeprosił. Nie będę więc szują i nie zamknę tej relacji. Dam temu szansę... zwłaszcza w kontekście przemijania i ostatnich wydarzeń. Pan sąsiad z pawilonu obok (nasz ulubiony Dziadek), który ciągle pożyczał nam klucze i śrubokręty - nie żyje. Łucja Antonina M., która brała udział w Antologii Miłość w czasach fejskultury - nie żyje...
To się kończy... s-kończy... Więc trzeba się spieszyć, aby żyć.
I trzeba wybaczać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz