czwartek, 11 października 2018

suma wszystkich strachów

Dziwne wizje biorą się z neuroleptyków. 
Mogą być też związane ze sztuką.
Czym dziwniejsze wizje, tym większe oczy. 
Czym większe oczy, tym większy wilk. 

Przerażają mnie włosy, miasta i cudze oczy. Przerażają mnie dzieci w koszykach, których odnaleźć nie mogę pomiędzy regałami. W betach, becikach, zabawki - lalki na śmietniku, smutne misie pod kościołem w Kozłowie. Ludzie w depresji. Guziki, szkła kontaktowe, kontakty. Bo może iskra, zabawa w. Miłość. Złudzenie optyczne, prąd. Przerażają mnie drzwi pozamykane na klucze, usta pozamykane, domy. W których miłość, nienawiść i śmiech. Mąż jadowity, kolka żołądkowa i wpierdol. Przeraża mnie długa, nocna cisza. Bo lubię głosy. Te od ludzi też. I lubię małe, wąskie uliczki, widoki na małe, wąskie uliczki. Jesień bez szalika. Ciebie. 
Tutaj przychodzisz, tutaj przychodzę ja. Tutaj pijemy kolejną cyberkawę, szykujemy poduszki do snu i sny porządkujemy dla siebie.

Przeraża mnie wszystko, co ciebie dotyczy, co z tobą się styka i co tobą się staje. Ten wpis nawet. Wiersz. Na innej stronie mojego życia. Kolejny blog, zakamarek. Verte. 
O tym pisałam jeszcze wczoraj, jak liście łagodne chyliły się do powiek. Od drzew. 
I listów się boję, że nigdy już nie nadejdą. Że nie odczytam twojego serca ani trochę, że będziemy się mijać na srebrnych pagórkach. U stóp księżyca, przy poręczach poręczać za idiotów. 
I wszystkiego się boję, co szaleństwem być może, mimo że kocham szaleństwo bez brzegów i to niesamowite, co ciągnie mnie za włosy, których też się boję (obciąć dzisiaj, bo jutro to nigdy nie wiadomo). 

Rozmowy z eks mnie przerażają. Bułeczki z kruszonką, białe audi, wspomnienia, ścieżki, po których zapierdala czas. Ten przeszły. I drapie dziury w policzkach. Robi luki, ubytki, kwasy. Zamknięte bistro, kawa, której już nie będzie, bo straciła smak albo kolor kubka. 

I jeszcze przerażają mnie pokoje, w których żyło się kiedyś inaczej... To tak, jakby w jednym życiu były różne życia. Ktoś porozwieszał rzeczy, ludzi, pestki, smaki, zapachy, ubrania, tęsknoty. A dziś jest już tylko tym konkretnym dzisiaj. Bo bez wczoraj. I bez powrotu.
Wychodzę 
- a to wszystko takie pełne tej pustki po czasie. Przeszłość... Wieje w oczy, kiedy idę Brzóską po paczkę. I wieżowce mnie przerażają, w których była wódka, dziewiąte piętra i inne wysokie piętra.  Partery - gdzie odcinano prąd.

Lecz najbardziej ty mnie przerażasz. Ze wszystkich moich diabłów, demonów, ze strachów pomiędzy ramionami. Tyś jest. Sumą wszystkich strachów, żyłą i tętnicą. Twoje oczy, głowa, serce - z którego wypada wszystko, bo kiedy czytasz ten wpis, to napierdalasz komórką o stół.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prawdziwe przyjaciółki

Dlaczego uśmiechała się do ludzi,  których wolałaby uderzyć? ~ S.E.Lynes / Prawdziwe przyjaciółki   Wczoraj skończyłam czytać. A kawiarnia w...