wtorek, 29 listopada 2022

omijam wszystkie księżyce

Omijam wszystkie księżyce 

i widzę już tylko twoje kłamstwa.

W przejściu podziemnym przepalone żarówki jak w sercach tych, którzy nie potrafią kochać. Popatrzysz mi w oczy, powiesz: musisz przestać. A ja znów będę powoływać do istnienia lęki. Popatrzę ci w oczy, nie powiem nic. Nasze patrzenie w oczy stanie się dialogiem snów. Sny nasze staną się naszymi potworami. Ja uciekam przed tobą, ty przede mną, ale i tak łączymy się w jednym miejscu, bo jesteśmy uzależnieni od obłoków na ustach. Graffiti w rozmazanych oczach traci kształt. Próbuję przypomnieć sobie, co napisane było wtedy, wiosną, ale jest listopad, a z nim napływają inne wspomnienia, gaszą światło, patrzę w mrok. Ty jesteś - mrokiem, ja mam kaptur na głowie. Ja - nie wiem, kim jestem. 

Raz dziewczynką, raz chłopcem. Wszystko miesza mi się wśród chmur, po których spaceruję. A może to ziemia miękka taka? Nie - to mi się tylko wydaje. W przejściu podziemnym czuję zapach wilgoci. Słyszę wiatr. Czyjaś ręka miarowo uderza w blaszany bębenek. Boję się trochę, ale wiem, że za każdym razem spotkam tutaj ciebie. Jesteśmy trochę spazmem tej epoki, trochę krzykiem, bólem żołądka, nerwicą zdarzeń. Składamy się z przeczuć. Nosimy w kieszeni dragi. Ja nie używam tego gówna. Ty - jesteś wciąż wszystkim dla mnie. 

Teraz mi się wydaje, ze tęsknisz. Ja wciąż szukam świata. W przejściu podziemnym gaśnie lampa. Zostało już tylko kilka kroków, aby ocalić to wszystko, aby wydostać się na powierzchnię. Przyspieszam. Oddech mój staje się nierówny. Brakuje we mnie ruchomych schodów. W tobie brakuje mnie. A może jesteśmy tym samym oddechem albo mi się wydaje. 

Czuję ten listopadowy chłód, który obejmuje mój czarny płaszcz. Jest mi elegancko i dziwnie. Wyglądam trochę jak z innego roku, a może to we mnie mieszają się wszystkie czasy. A może jestem wszystkimi czasami jednocześnie? A każdy z nich pozostawia inną wskazówkę, inny zegar nakręca...

Wyjmuję z kieszeni telefon. Ustawiam latarkę. Mdławe światło rozlewa się po ścianie. Wlepiam gały w graffiti, które w pierwszej chwili nie posiada dla mnie żadnego sensu. Czerwono-czarne litery rozmazują się. Podchodzę bliżej, zsuwam kaptur z głowy, poprawiam płaszcz, przyświecam mocniej latarką. Jest mi zimno, coraz większy chłód obejmuje mnie w pasie. Jakby ktoś przywlókł tutaj jezioro łez.. Komórka upada na beton. Kurwa - przeklinam pod nosem cicho. Schylam się po swój stary telefon, ale pod nogami dostrzegam najnowszy model Apple. Kucam. Co to jest, jakaś fucking game? - Krzywię brwi. I uciekam.


- Sprzedawca Snów

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prawdziwe przyjaciółki

Dlaczego uśmiechała się do ludzi,  których wolałaby uderzyć? ~ S.E.Lynes / Prawdziwe przyjaciółki   Wczoraj skończyłam czytać. A kawiarnia w...