Wzięło mnie na muzę i na książki. Słucham, czytam. Jest mocniej i bardziej - poetycko? Sama nie wiem. Może to przez ten listopad, który zaczyna wysyłać listy w jedną stronę?
Kochanie,
chcę pocałować Twoją nagą duszę.
Skórę.
Muza jest wyrazista. Jakby miała ręce i nogi. Rozpycha się we mnie. W moim środku. W środku czarnej bluzy, w której siedzę, bo inflacja i nie grzeją tak jak trzeba. Kaloryfery letnie, grzaniec gorący przyjdzie na usta jeszcze. Nie powinnam. Mieszam. Mieszam lęki z radością, histerię z historią - z tym, co wydarzyło się pomiędzy nami. Ciebie ze sobą. Lubię mieszać w snach. Śnisz mi się też. To paranoja, która przynosi powietrze. Jestem jak wariat, który wciąż walczy z przemijaniem. To mój największy strach. Chociaż kocham - moje wyostrzone rysy twarzy. Pagórki.
Stary Stefan ciągnie stary zegar. Próbuje ustawiać wskazówki na Kiedyś.
Kiedyś zdarzyło się. Kiedyś zdarzy się jeszcze. Mam schiz zegarów i zegarków. Z każdym rozmawiam. Stare fotografie są jak film.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz