Znów dochodzi do ciebie, jak wiele się nie liczy,
gdy odchodzi człowiek. Jak wiele
niepotrzebnych kłótni i wojen.
Jak kruchy czas i jakie
łzy, kiedy nie ma.
Dziś się dowiedziałam. Wiadomość o jego śmierci spadła na mnie jak grom z czarnego nieba. A tak bardzo bałam się napisać dla Ciebie. Bałam się, że przeczytam właśnie to, o czym myślałam - że to już koniec. Że odszedł. Rozpuścił się gdzieś tam w powietrzu, u stóp szklanych gór czy w innym zakątku świata. Przecież wcześniej miał zawał i to też nie dawało mi spokoju. I ta ostatnia, sierpniowa obecność, ostatnia wspólna rozmowa, którą pamiętam jak na dłoni - wypisaną. Nie wiem, dlaczego człowiek zapamiętuje "TO, CO OSTATNIE". Jakiś gest, uśmiech idący tamtędy, rękę, zapach. Jakiś krzyk, łzę, drogę do domu albo gdzieś, nie wiem, gdzie. Ale zapamiętuje, choć wtedy jeszcze nie wie, nie zdaje sobie sprawy z tego, że będzie to "ostatnie". Że czas się skończy, że świeczka wypali swój płomień. Bo śmierć taka już jest - ona po prostu przychodzi i wyrywa spod skrzydeł czasu - ciało.
On za mną chodził. Od początku roku to nawet jakoś tak bardzo. Coś mi się nie zgadzało, nie pasowało do reszty. Coś mnie niepokoiło. Bardzo boję się takich myśli napływających do głowy - katastroficznych, bolesnych. Zrzucam to na te swoje lęki i dziwadła, ale najgorsze jest to, że czasem się sprawdzają.
Lubiliśmy się. Czułam to. I dobrze nam się rozmawiało przy stoliku, na którym wazon z różowymi goździkami pasował do Twojej sukienki. Lubiliśmy się.
Teraz czuję dziwny rodzaj pustki, bo zdaję sobie sprawę, że to przede wszystkim Twoja pustka, nie moja, ale wiesz? Ja też ją czuję. A może to tak, że ja czuję po prostu Twoją pustkę, dziurę wypaloną w Twoim sercu?
***
On nie przychodził przez kilka miesięcy. Ona też już nie przychodzi. Może to popieprzone, ale szukałam nekrologu, szukałam "wypadków" (tych cholernych, samochodowych), później wymyśliłam sobie, że straciłaś pamięć albo leżysz w szoku pourazowym bez rąk albo nóg.. Moja głowa podpowiadała mi straszne scenariusze, różne urojenia. Bo wciąż tkwi w niej to pytanie: DLACZEGO?
Przecież nie znika się tak
bez powodu,
bez słowa, z dnia na dzień
- jest i nagle nie ma.
Przecież tak robić nie wolno.
Ludzie nie rozpływają się w powietrzu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz