Słucham Mono i przychodzą wszyscy do jednego ogrodu... Jedni martwi, inni półżywi. Witają się ze mną, wymieniamy uśmiechy... W mojej głowie wszystko się dzisiaj dzieje i to, co z nieba i piekło. Gorące lato całuje skórę. Słońce świeci nam w oczy. Rozpoznajemy się na ścieżkach tęsknoty i rozpaczy i na łące ze snu. To nie jest koniec świata, to tylko piosenka i ptaki (różowe?), to tylko moje kolejne wcielenie (nie wiem, kim jestem?) Nie poznajesz mnie wśród tłumu urojeń? Popatrz, proszę, w moje oczy. Byliśmy nago, jak te łzy, które toczą się w dół aż do kostek. Tęsknota ma zapach sierpniowego słońca (Chyba dziś jestem NIĄ naćpana). Nie rozumiem, dlaczego wciąż przychodzi o tej samej porze roku. Tak samo mnie całuje, tak samo zakłada nogę na nogę:
"Już nie pójdziecie w tamtą dal, tamtych huśtawek już nie ma. Pamiętaj, wszystko zmienia się tak szybko... dzień po dniu stają się nowe: kałuże i lasy. Droga zarasta chwastem. Ktoś odchodzi, inny umiera".
Co należy zrobić, aby zdążyć? Zdą-żyć? Na pociąg (nie pod pociąg jak On). Na życie. No, co?
"Michał się zabił." - To COŚ we mnie krzyczy. Duszę się, kiedy to słyszę. Staję się niewolnikiem czyjejś śmierci. Uwolnij mnie od drżących myśli i przekonań. Chcę wierzyć, że jesteśmy tu PO COŚ. Że istnieje COŚ POZA. Chcę mieć pewność, że jeszcze nie umieramy. Że życie toczy się jak magiczny księżyc, nie jak rzucony w pustkę kamień. Oszalałam dziś. I CHCĘ CIĘ POCAŁOWAĆ jeszcze raz...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz