Przez palce przepływa(my).
czas(em).
Podjechałam wczoraj do knajpy przed 17. Podrzuciłam świetnej jakości syrop klonowy (nowe dania wchodzą do karty już za tydzień - propozycja Gabriela została przyjęta bez mrugnięcia okiem - smakowy ideał). Pokręciłam się chwilę po lokalu, wypiłam kawę - moje klasyczne ulubione latte. Podpisałam kilka książek. Zagadałam chwilę z Mileną - to była bardzo budująca i ciepła rozmowa. Mila ma klasę, nie to co... (brak słów, kiedy sobie przypomnę). W każdym razie oddycham i nie żałuję niczego, żadnej wojny, jaką musiałam stoczyć z własną głową/czymś/kimś bezwzględnym - umocniło mnie to i pokazało, co naprawdę jest ważne.
Niedługo rocznica. Jedna, druga, piąta. Piszę o tym, aby znów odnieść swoje palce do czasu. Czas jest absolutny. Płynie i nie sposób go zatrzymać. Powiedzieć: Ej, Ty, nie szalej tak, nie przepływaj tak szybko. Ogarnij się. Mam jeszcze tyle rzeczy do zrobienia. Tyle do zobaczenia i do dotykania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz