Powiedzmy, że znalazłam "chwilę". Leżała na chodniku, więc wzięłam ją i podniosłam. Zaparzyłam pyszną kawę i tak sobie tutaj siedzimy przy kominku. Ciastka korzenne w zabawnych, świątecznych kształtach uśmiechają się z talerza otoczonego złotym paskiem. Dzisiaj jest jak? Dzisiaj jest NIE WIEM. Ciężko mi się odnaleźć w tej opowieści. Z każdej strony COŚ. Lubię te COSIE. Czytam gościa, który zwie się Piekiełko - z jednej strony fabuła wciąga, z drugiej mnożenie absurdów burzy spokój. Teraz wzięłam kolejną jego powieść. Zaczyna uwalniać się moje adhd i robi mi się gorąco. "Filmowa, słucham?" - Lubię to. W ostatnim tygodniu robiliśmy bardzo duże zamówienie dla Fundacji/Hospicjum. A kiedy tam weszłam i zobaczyłam te dzieciaki... Coś ścisnęło mnie za gardło. Tamto zdarzenie obudziło we mnie zupełnie nowe emocje. Nie znałam takich jeszcze.
W czwartek włączyłam racjonalizację i wzięłam na klatę wszystko to, co wziąć należało. W poczekalni rząd żółtych krzeseł uspokajał mnie przed wizytą, a potem napisałam ten wiersz:
Rząd żółtych krzeseł
Pod lampami śnieży
żółte powietrze, nie należy się bać. Przecież za chwilę wyjdę, otworzę okno, dom.
Otworzę w sobie te wszystkie punkty (zapalne), neurony. Będę się śmiać.
Teraz badają moje odruchy i sny, ale to nie boli.
Nie boli. Muszę się skupić. Nie wybierać wszystkich żywiołów.
"Ale ja tak nie potrafię" - krzyczę, a echo łaskocze mnie w brzuch.
I wszystko staje się wyostrzone, kiedy dotykam.
Patrzę
w głąb swojej wyobraźni, skóry.
W lustrze widzę już spokojną twarz i głowę. Nie bujam się na boki.
Uspokaja mnie rząd żółtych krzeseł.
Cappucino z wiórkami czekoladowymi smakuje wybornie. Każdy gdzieś się spieszy. Ja mogłabym jechać po choinkę (jechać - nie spieszyć się). Mogłabym powoli przyglądać się gwiazdom albo liczyć płatki śniegu (niewykonalne zadanie). Problem ze światłem nadal trwa, ale zrobimy to termozgrzewalnie i będzie "cacy".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz