Tak, więc. Stało się.
Siedzę sobie w domu i pukam łyżką w stołek.
Rozłożyło mnie. W cholernie (nie)idealnym momencie (a czy istnieją w ogóle momenty idealne na chorowanie?). Jestem wzruszona. Heh.
Sobą.
Za chwilę wezmę kolejny wyjebisty w smaku Gripex. Dorzucę dawkę witaminy i popłynę pod zieloną kołdrę w tygrysy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz