sobota, 20 stycznia 2024

z życia wzięte trochę yebnięte

Takie to moje dzisiaj (takie jak nie wtedy)

z życia wzięte sprawy,

(nie)zwyczajne rozmowy, ludzie, którzy noszą latarki

przy sobie duże oczy i tusz. Trudno się czasem wybiera, 

bo są wybory jak horrory albo jesteś czasem tak skąpana 

w tym melo(dyjnym)dramacie albo tylko

Bóg wie, kogo kochasz.

 

chaos

Mawiają, że nieszczęścia chodzą parami hm. W moim przypadku to nawet czwórkami (chyba, o ile można to nazywać "nieszczęściem" w ogóle, a nie na przykład dziurą w asfalcie). Zaczęło się od błędu, który wyświetlił mi się w aucie. Taki tam, czerwony, yebany wykrzyknik, sugerujący, że układ hamulcowy (jezdny) świruje. Szybko wpadłam na pomysł, że to opona, bo zauważyłam,  że siadła bardzo (prawa od tyłu). No nic, zatowarowanie? Pomyślałam. Czasem pakuję do auta ciężary. Kompresor pomógł, ale tylko na tydzień i wykrzyknik znowu zaatakował, ze zdwojoną siłą, bo na wyświetlaczu pojawił się także lewar. Zmierzyłam więc ponownie ciśnienie i po wszystkim udało mi się ręcznie wykasować błąd. Z uwagi jednak, że zbliżał się serwis (wymiana oleju i takie tam pierdy związane z filtracją), doszłam do wniosku, że szepnę Igorowi słówko o nieszczęsnej (wrednej) oponie. Okazało się, że "skasowałam" sobie felgę od dziury, która pod śniegiem była niezauważalna. Teraz muszę ją dać na prostowanie (ale mam namiar od Igora na spoko, zaprzyjaźniony warsztat), który specjalizuje się właśnie w tych sprawach. Auto na całe szczęście (czyli jednak szczęście) jest sprawne, przeglądzik wypadł na piątkę z plusem i poza tą felasą nic złego się nie dzieje. Od Mikołaja dostałam futro na kierę i wygląda to jak taki "słodki, futerkowy kicz". Uwielbiam takie dodatki. I dłonie tak nie marzną, kiedy moja "ciucia" postoi na mrozie. Ig za to ma kaczkę na holu. Też bym taką chciała, ale nie mam hol-a. Hah. Pogadaliśmy trochę o rajdach, opowiadał o swoich wypadach na błota, o technice jazdy, kiedy wchodzi się w zakręt w ekstremum. Oj, marzy mi się taki rajdzik. Może kiedyś, kto wie. ;) Wczoraj za to zrobiłyśmy sobie rajd do Manufaktury. Spacer w śniegu, mróz na policzkach, zakupy. A dziś byłam uczestnikiem niesamowitej drogowej serdeczności. Kierowcy sami wpuszczali mnie w korek! :D Przypuszczam, że to kwestia mojej zajebistości i blasku xD. "Ma się ten urok osobisty", nie pogadasz. Ale wróćmy do tematu (bo znów rozwinęłam swoje zwoje literackie na maxa)... Kiedy auto było w serwisie, zaczęła sączyć się spod szafki woda - awaria wody, a w nocy wysiadły kaloryfery. Byłam więc chwilowo bez wody i ogrzewania. Najs. W sumie hm, chciałam jechać na błotny rajd, nocować pod namiotem, pić wodę z rzeki, to dostałam przedsmak podróży. Ogrzewanie załatwione, z wodą walczę. Ale... to nie wszystko. Na deser zadzwoniła stała klientka z Fundacji i chciała złożyć zamówienie na catering (w weekend na 15.00). Wszystko pięknie tylko... robimy Dzień Babci i Dziadka, więc potrzebuję full na obsłudze - dwie kelnerki to minimum. Zaczęłam gorączkowo kombinować, jak to ogarnąć, bo na dużych cateringach muszę być z kimś (tak jest dużo łatwiej)...dodałam więc ogłoszenie na cito. :D No, a na koniec zabrakło papryki...

Życie - posiada różne kolory, smaki, dołki i górki. Jest jak jazda samochodem. Raz zjeżdża się gładko z góry, żeby za chwilę sapać, podjeżdżając pod. Raz jedzie się po świetnej nawierzchni, żeby za chwilę wyebać sobie felgę, wpadając w dziurawy asfalt. 

Jak podsumowuję ostatni czas? No ba... Mimo, że czasem jest ta cholerna krzywizna na drodze to i tak jest pięknie... I jeszcze istnieje futerkowa kierownica, która ogrzewa dłonie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Prawdziwe przyjaciółki

Dlaczego uśmiechała się do ludzi,  których wolałaby uderzyć? ~ S.E.Lynes / Prawdziwe przyjaciółki   Wczoraj skończyłam czytać. A kawiarnia w...