Proszę, nie - a czuję, że się zaczyna. Że ćmi (jak ćma, która przybliża się do lampy). Mam nadzieję, że nie rozboli mnie bardziej głowa i że pętla naczyniowa w moim mózgu naprawdę dziś mnie wysłucha ;), bo miałam taki piękny dzień, że szkoda by było mieć migrenową noc.
Działka mnie doładowała i kreda na chodniku, pyszna kawa z wiórkami, spacer przed-wiosenny w pełnym słońcu. Dla mojej przypadłości, jaką są procesy niedokrwienno-niedotlenieniowe i neurovascular conflict, spacer jest po prostu wspaniałym medykamentem. Dlatego nie pożałowałam sobie ;) - i było miło. Kolejny punkt na liście zadań dziś odrobiony: odstawić stres . Od kiedy staram się stosować filozofię CALM (czyli od momentu odebrania wyników rezo), czuję się naprawdę dobrze. Zrobiłam się spokojna, dopieszczam siebie (literaturą, powietrzem, szopingiem, smakiem), z nikim się nie kłócę. Tak naprawdę mam świetne życie (pod każdym względem). Chodzę własnymi ścieżkami, spełniam marzenia - robię to, co kocham, mam cudownych ludzi blisko siebie.
Dopiero w chwili pewnego zagrożenia, człowiek pojmuje, jak wiele może stracić. Człowiek pojmuje też jak wiele toksykantów mu szkodziło i jeszcze pojmuje, że nie warto było kopać się z korytem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz