Nigdy nie chciałabym, aby ktoś był ze mną z litości i nigdy nie chciałabym być z kimś z litości (chociaż kiedyś pewnie i byłam). Litość to straszliwie dziwna emocja/uczucie/sprawa. To jak łaskotanie powiek piórkiem - chcesz, zrobić komuś miło(ść), a jednak nie robisz.
Och, będziesz się litować teraz nade mną, bo mam naczynia krwionośne w głowie poprzestawiane albo dlatego, że mam katar, łzawi mi prawe oko, upadłam i stłukłam sobie łokieć. Nie. Nie rób tego. Możesz wysłać mi w wiadomości słońce, uśmiechnę się, to będzie fajne, ale nie lituj się nade mną. Zobacz - litość nie ma sensu, ale słońce już tak.
A poetycko? Litość jest fioletowa i trochę jak siniaki. Litość jest chłodna jak zimna dłoń wiatru przykładana do skóry.
A może bez litości nie byłoby pomocy? Jakże niezbędnych zachowań wielu dla wielu?
Zlituję się nad tobą i oddam ci nerkę.
Oddam ci nerkę, bo potrzebujesz pomocy.
Nie każdemu oddaje się nerkę.
Co brzmi najlepiej? Hm... Dziwne to wszystko.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz