niedziela, 25 lutego 2024

Safe me

Po odebraniu wyników rezonansu wpadłam w bliżej nieokreśloną panikę. Zamknęłam się w sobie, odwołałam wyjazd i zachowywałam się jak "umierająca". W głowie kłębiły się dzikie myśli: dlaczego CNN mnie dotknęło skoro to taka rzadkość. Anatomia? Covid? Wypadek, kiedy metalowa huśtawka uderzyła mnie w twarz? Złość przeplatała się ze smutkiem i zniechęceniem. 

Potem zrozumiałam, że można to jakoś leczyć, chociaż wolałabym jakość niż jakoś.

Jednak jak zaczęłam czytać o metodach (np.otwierania czaszki), to zrobiło mi się słabo przed oczami. 

Przestałam wertować Internety i te wszystkie strony medyczne. 

Niedługo mam konsultacje u mojego neurologa... Nie powinnam panikować na zapas. - Pomyślałam.


Wczoraj dzień był już zdecydowanie lepszy.

Przyjechałam do knajpy ubrana w kwiaciastą koszulę i różową marynarkę, aby totalnie odjechać od czarnego nastroju w mojej głowie. 

W czwartek widziałam już bowiem tych wszystkich ludzi, którzy mnie żegnają. Przynoszą białe róże. 

Boshe, przecież ja mam jeszcze tyle do zrobienia, no, ale pisarska głowa nakręcała swoje schizy. A zaburzenia lękowe nie pomagały.


Dobrze, że mieliśmy urodziny Jacentego, posiedziałam z ludkami - było mega miło.

Potem wpadła do knajpy Beti z Darkiem - moja księgowa/kumpela. Pociągnęła mnie za uszy do góry i stwierdziła, że nie ma obijania. 

I że będzie kolorowo. 

Dodała mi powera. 

Napisała też Ola i zaprosiła mnie do Turcji. Dostała tam pracę jako rezydentka (mimo swojej historii, amputacji nogi itp.).

To też mi pokazało, że nie ma rzeczy niemożliwych.

Dziś jeszcze mocniej doceniam obecność ludzi, zapach i smak. Uśmiecham się, wcinając pysznego naleśnika. 


Uśmiecham się do kawy. 

😊

Musi być dobrze. Myślę sobie.

Nie poddam się.

2 komentarze:

Pół.

Kiedy wracasz z kliniki  i piszesz wiersz...  I choć patrzysz już w inną stronę,   i choć wiem, że odchodzisz,  szukam ust,  które krzykną z...