Jak po raz pierwszy zobaczyłam tę tęczę po deszczu na niebie z Pabianic (chociaż mam takie samo niebo i w Łodzi też drżała po deszczu) to wiedziałam, że będzie to spotkanie. Takie rzeczy się czuje. Są przeźroczyste i nie sposób ich zmierzyć żadnym majem. Są delikatne i ciepłe. I chociaż jedzie się po niektóre zdarzenia z duszą na ramieniu, bo nigdy nie wiesz, czy... To... z duszą, która łaskocze. Jak kartki wzruszających albo wiercących w sercu dziurę, książek.
Moich książek.
Jak po raz pierwszy zobaczyłam tę tęczę z okna Twoich Pabianic, to wiedziałam, że po nią pojadę, po color of my life.
Kolejne chwile, z których można układać korale emocji. Składać w książki.
Kolejne krople ciepłe od wzruszeń. Twój balsam na zjaranych słońcem moich rękach, ramionach. Spacer, cola z lodem, kawa, piwo w Quattro. Balkon z widokiem na inne.
Pabianice zmieniły wymiar. Na zawsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz