poniedziałek, 24 marca 2025

Słyszalne, (nie)widzialne

Trzy lata temu ukrywałam się za drzewami, aby podejrzeć światło i człowieka. 
W środku było inaczej (jak w każdym środku, który zmienia się na przestrzeni lat). 
Potem padało. 
A ja jechałam na spotkanie z Tobą. 


*** 

Lata to przecież tylko niebieskie 
znaki, niezmywalne nadzieje, ptaki, sens. 
Ile razy ten zapach będzie przytulał się do ciebie, 
tyle razy jeszcze zatęsknisz. 

Słyszysz, jak gra. 
(Wiosna? Tęsknota?)
Nie ustępuje, w dalszym ciągu próbuje w ciebie wnikać.

Jeszcze mocniej. 
Jeszcze bardziej. 
Słyszysz ten 
bez. 

piątek, 14 marca 2025

Do twarzy mi...

Moje paznokcie są jasnobłękitne. To taki mój marzec. Patrzę i widzę, jak mienią się na nich koraliki brokatu. W końcu obraz nie rozmazuje się jak przedwczoraj. Siedzę w dresach. Na głowie czarny kaptur. Obok opakowania leków, termometr, chusteczki higieniczne z wesołym tygryskiem, Żywiec Zdrów tzn. Zdrój i herbata jaśminowa z jagodowym syropem. Muza na maxa. Rozwalona krzyczy jak wariatka... Żadna  migrena mi już nie straszna. Już mi głowa dała popalić wczoraj i przed. Ale gorączka na niższym piętrze - zjechała na 37,4. Mam ochotę odyebać sobie mega rockowy makijaż, przytulić gitarę, szarpać. 

A może zamieszkamy razem w pięknym domu? Prowansalski styl, duży ogród, mały staw. Albo... Bez stawu. Wystarczy basem i rzeźbione lwy pilnujące wejścia. Urocza brama vintage, strojna, zdobiona w metalowe róże. Może złota? Poszukam... 

Sama nie odnalazłabym się w tak wielkiej przestrzeni. Zdecydowanie wolę małe, kameralne kąty, ale z Tobą mogłabym wszystko...

Muza niesie mnie w niedokończony kosmos. Next Summer na zmianę z Lovers Death. 

Tęsknię za knajpą. Od weekendu mnie tam nie było. Pewnie dopiero środkiem tygodnia poczuję jej zapach i smak. Dobrze, że mam pięknych ludzi i że mogę w ich pięknych rękach pozostawić swój filmowy raj. 

Może nie powinnam siedzieć tu sama? Grypa sprawia (a raczej ilość "czasu wolnego" + muzyka + poezja + brak kontaktu z ludźmi), że świruję z wrażliwości, rozkładają mnie romantyczne wizje, delikatne obłoki, moc doświadczania własnej duszy, kochania się w tym, czego pragnie... 

Do twarzy mi 

bez makijażu. 

W jasnobłękitnych paznokciach 

i czarnej bluzie z kapturem. 

 


 Next Summer, Damiano David 

 


 Lovers Death (Ursine Vulpine)

środa, 12 marca 2025

Trzy dni wycięte z życiorysu, a jednak bogate we wrażenia

Jeszcze w weekend witaliśmy wiosnę na leżakach przed knajpą. W sobotę było szaleństwo (spotkanie z Kasią i Ewą), w niedzielę po 12 przyszedł Szymek, robiliśmy selfie w okularach przeciwsłonecznych. Potem tłum. Wszystko zajęte. Miałam doskonały nastrój i nagle... poczułam się słabo, kiedy wycierałam widelce. Przymuliło mnie - wiosenne powietrze (albo ten ogromny ruch), poczułam, że nadchodzi migrena... Jakoś opanowałam sytuację, bo wieczorem spotkanie. Sezon ogródkowy rozpoczęty. Przyjechała grupa z Warszawy - 7 osób. Usiedli na zewnątrz. Wyszarpaliśmy stary, ogrodowy stół z namiotu. Było mega zabawnie. Były jaja. Głowa odpuściła trochę. W środku pełno gości. Lena z mężem  i mamą przyjechała na różany deser i latte popcorn. Wieczorem znów zajrzał Szymon na drugą nowość - kotlet z selera. Trochę wiosna, a trochę vege. Przyniósł mi upominek miodowy. Wypiłam koktajl bananowo-czekoladowy. Do domu wróciłam szczęśliwa. I nagle mnie ścięło. Zaczęłam drżeć po północy jak konwalia pod kocem. Łamać się. Wszystko mnie bolało. Rano obudziła mnie gorączka i okropny ból gardła. Mięśnie odmawiały posłuszeństwa. A kiedy na liczniku pokazało się 39 kresek, wiedziałam, że bez lekarza się nie obejdzie. Szybka wizyta i moje pierwsze zwolnienie. Prawie trzy dni wyjęte z życiorysu. Brak siły i chyba majaczyłam. Powódź z nosa i wyciek ze spłuczki. Jedno z drugim ma niewiele wspólnego. Może tyle co WODA. Kinga pomogła z kluczem. Aga zrobiła rosół. Dziś dochodzę do siebie, chociaż waham się pomiędzy 37,5 a 38. Wieczorem obejrzę film.

wtorek, 4 marca 2025

Przedwiośnie

W weekend nie było czasu z... astanowić się nad sensem istnienia ;) Piątek i sobota - nafaszerowane po brzegi imprezami, w sobotę aż 4 rezerwacje okolicznościowe. W tym impreza na 14 osób (a druga, obok na 9). 60 urodziny pani Lilianny, imieniny tych od Parku Świateł, randka na czterdziestkę w klimacie Jamesa Bonda i Ewa z rodziną na drinkach i kolacji. Do tego Goście z tzw. drogi. Czyli Ci zupełnie niezaplanowani. To był naprawdę szalony czas. W niedzielę mogłam odespać. Młody był z Milą od rana. A jeszcze Summer ma być na Błoniach zaraz po lipcowym Audio. OMG. Na majówkę już szykuje się szaleństwo, a jeszcze Dnia Kobiet nie było :D hah Nie ogarniam, "Yesus Maryja" - jak to Peszek ryczy z głośników. Rano zamówiłam kilka sprzętów. Nową kuchnię i zamrażarkę, bo startujemy z deserami lodowymi w sezonie wiosna/lato. Dodatkowo kupiłam sobie nowego smartfona. Ma świetne parametry, a ja ciągle potrzebuję czegoś do nagrywek. Ciekawe, kiedy przyjedzie Artur - mamy przegadać temat Kawy i Czasu. Trochę pobajdurzyć, zjeść coś dobrego (u mnie w knajpie oczywiście). Aktualnie siedzi para przy pierwszej loży, 3 naleśniki poszły przed chwilą na wynos, a ja łapię chwilę na wiosenną herbatę. Bratki widziałam w necie. Już nie mogę się doczekać, kiedy je tutaj przywiozę, ustroję nimi przedwiośnie. No, a Jezioro czeka... 

Szumi delikatnie. I czeka. 

Szumi i czeka. 
Czeka. 

czwartek, 27 lutego 2025

Gdzie jesteś, Marto?

Jestem w szoku. Marta zaginęła. Od 7 dni nie ma z nią kontaktu. Pamiętam, jak przyszła w zeszłym roku na rozmowę kwalifikacyjną z mamą Anią. Od razu wydała mi się sympatyczna. 

Po wakacjach zaczęła się szkoła... 

A teraz Marty nie ma... Wyszła do Lidla po godzinie 20 i nie wróciła. Nie ma z nią żadnego kontaktu. Nikt nie wie, co się stało... 

Gdzie jesteś, Marto? 

Będziemy Cię szukać.

Czwartek z pudrem

Pączusie w knajpie znikają błyskawicznie. Kolejni Goście = kolejne pączki. :D Uwielbiam rozpieszczać smakiem i słowami. Zaskakiwać. A przychodzą tutaj wspaniali ludzie, jakby czytali w moich myślach, że to coś więcej niż "suche gastro" - to SERCE.

A tak z obserwacji własnych to: 

Uważam, że ludzie zbyt rzadko prawią sobie komplementy, nie częstują innych dobrym słowem. Na ulicach to nawet ciężko zobaczyć ludzki uśmiech (częściej uśmiechają się zwierzęta). A kiedy człowiek uśmiecha się jak słodki banan, to brany jest za wariata. Niestety. Większość to skwaszone twarze, niezadowoleni z życia ludzie patrzący spode łba.  UKWASZENIE - rozprzestrzenia się takie zjawisko w dzisiejszych czasach (ja jednak wolę słodzić ludzkie życia, posypywać delikatnie pudrem... znieczulica, zobojętnienie, mordęga i ukwaszenie - prowadzą do... smutku tak po prostu. Nie upiększają naszego istnienia, a są ciężarem dla pleców). 

Dlatego w mojej knajpie można dotykać i smakować magii. Tak to sobie wymyśliłam prawie 3 lata temu - dobro, ciepło, smak. Wszystko to, czego potrzebujemy do życia, co potrafi postawić nas na nogi, dodać skrzydeł i wiary w to, że potrafimy latać (bo potrafimy - tylko trzeba nakręcić wyobraźnię na wysokie obroty, a jednak nie każdy to potrafi). 

Idę po kawę.  
Kawa to magia, 
pamiętaj.

środa, 26 lutego 2025

Kto steruje tym statkiem?

Otwarta strona jak wielka, ziejąca dziura. 

Co jest dalej, za stekiem bebechów, kabli, kabelków, plastiku? 

Kto steruje tym statkiem? 

- chaos

Mam wrażenie, że mogłabym dziś opisać wszystko, odpowiedzieć na każde pytanie, tylko nie wiem, od czego zacząć (a może po prostu się trochę boję). Przesuwają się otwarte plamy w moich snach. Świat jest zbyt ciasny na powtarzanie historii, wszystko się zmienia (poza twoim szarym kocem, którym przykrywasz ciało, aby nikt nie zobaczył). Kiedy otwierasz mi drzwi, mam wrażenie, że cofam się w czasie. Szukam wejścia do sieci, a ty mi w tym pomagasz. Śmiech się staje, wypełnia klatkę (sercową, każdą). Wskazówki zegarów uciekają w tył, tylko twarze nasze mają więcej śladów niż przedtem. Sentymenty otwierają przepaść. Za każdym razem, kiedy wchodzę po schodach, kiedy gapię się w okno, coś zastyga we mnie. Boję się czasu, bo stać go na wszystko. Kocham czas, bo mogę w jego sercu odnaleźć siebie (albo zgubić klucze). 

To nie był sen. 

Lubię złoto. Nie mam czasu na przyziemność, dlatego działam szybko i sprawnie. Wyciągam flaki z wiersza na wszystkie szczęścia i nieszczęścia. Chodzę na dziwne spotkania, na spacery, do kina. Przyglądam się i sprawdzam, jak smakuje cisza i sens. Jak smakuje hałas i nowa muzyka. Niezmierzone stają się kawy i fale. Pijemy długo i głośno. Wirują światła i kwiaty. 

Dwa tygodnie temu odstawiłam Amt. W końcu zrzucam z siebie ten ciężar - zbędne kilogramy z głowy i ciała. Czas stał się wyraźny i wyczyszczony, oczy otwarte, ciało sprawne i pobudzone. Nie ma już zatrzymanej wody w organiźmie, sennych poranków, dziennej śpiączki-bolączki. Kryzysów, drgawek, zapychania jelit, zobojętnienia na wszystko. 

Jest za to natchnienie przedsionkiem wiosny, chcieizm niepoprawny (bo dosłownie fruwanie), powrót energii, gadanie (bo gęba się nie zamyka) na każdym odcinku drogi. Jest imprezowanie (z wami, z motylami). Spotkania w gronie znajomych. Poznawanie nowego. Pielęgnowanie starych. (Urojeń - a co tam). 

I tego się nie boję,

bo wracam do siebie. 

środa, 12 lutego 2025

Muszę być w ciszy

Migrena zmiotła mnie dziś z planszy na kilka dobrych godzin i gdyby nie tryptany od neurologa, to chyba bym wylądowała w erce.
Ten atak był jak długie, ostre słupy (wbijające się w głowę). Jeszcze teraz odczuwam totalne przywalenie. 
Nie wyszłam z łóżka. W dalszym ciągu leżę pod kocem, ale jestem w stanie cokolwiek zrobić, napisać. Na szczęście te napady nie są już tak częste jak kiedyś.  Zdarzają się 2 razy w miesiącu. W sumie to nawet wiem, kiedy nastąpią. Mój organizm cały wtedy krzyczy. Hormony mi o tym przypominają. 

Dziś wyznaczyłam kolejną wizytę u neuro.
Teraz jeszcze muszę być w ciszy. 
A jutro pojadę po kwiaty. 

wtorek, 11 lutego 2025

(Nie)możliwe

Uśmiecham się. Pan od Pysznego czeka na odbiór, Pani czyta książeczkę o Ptysiach synkowi. Robi to tak słodko, że aż się wzruszam. A chciałam się wcześniej zebrać do domu. Przekonała mnie gorąca herbata i trochę biurowego klepania w klawiaturę. Zabunkrowałam się w środkowej loży pod klimatyzacją (bo ciągle mi zimno heh) i... TWORZĘ. 

To totalny dzień refleksji. Rano - wiosna (prowadziłam auto w okularach przeciwsłonecznych), wieczorem - mróz. Przespacerowałam się dziś po Błoniach, kiedy świeciło słońce. Była jakaś 13. Miałam rozpiętą kurtkę. Potrzebowałam słońca, powietrza. Potem przyjechałam do knajpy. Zagadałam z babeczkami, które były zachwycone Szóstym zmysłem i klimatem lokalu... A wczoraj zrobiłam kredy w ogródku - pierwsze w tym roku. Nie padało, więc w dalszym ciągu tam są. Młody mieszka na "dwa domy". Trochę w Łodzi, trochę u Oska (ale to nie koliduje z pracą, bo ma super dojazd z każdego miejsca). Bardzo polubiłam Oskiego. Pamiętam te piękne filiżanki - koteczki, które dostałyśmy od niego w prezencie gwiazdkowym. I rozmowę - tak mnie wtedy poruszył. W Sylwestra też było zabawnie... Cieszę się, że Młody trafił na osobę, która rozumie jego duszę, na kogoś, kto próbuje żyć na serio, ma w głowie poukładane wartości i siedzi w rodzinnym biznesie, więc do pracy podchodzi z szacunkiem i zaangażowaniem. Przez moje życie przetoczyło się bowiem całe stado nierobów, leniuchów i wiem, jak potrafią męczyć relacje z takimi ludźmi. Dlatego pewne wartości - to podstawa. 

Moje rozkminy dziś są niemożliwe. Dobrze, to jedziemy dalej, do następnej stacji... Moja ekipa już czeka na Walentynki. W knajpie wiszą serca, serduszka i LOVE-ki. Jaram się bardzo, bo uwielbiam ten serduszkowy, różowy czas. Będzie się działo. Mamy już 7 rezerwacji (WOW). 

Napisałam do Pawła. Mamy się spotkać i przegadać temat. 

A teraz próbuję znaleźć piosenkę, której nie ma. 

Jak myślisz, istnieją rzeczy niemożliwe?

14.44

 14.44

Nie wiem, co zrobić. Czasem przychodzi do mnie taka niewiedza (taka, której wcale nie chcę, bo jest mi ona jak psu na budę). Nastroje tego typu wpędzają mnie w jedno: w przemijanie. Paweł się odezwał. W zasadzie to odzywa się od kilku dni. Ignorowałam wcześniejsze wiadomości na mess, ale tym razem nagrał głosówkę... Jakieś parę miesięcy temu była wielka zadyma, o czym ja dowiedziałam się tak naprawdę dopiero pod koniec lata. Cały ten światek poetycki skłócił się na maxa (nie wiadomo o co, ani po co), a mnie się trochę oberwało w łeb. Od jakiegoś czasu działam według zasady, że kiedy coś mi nie pasuje, to wycofuję się i wychodzę. Nie lubię tracić czasu na niepotrzebne dąsy, kłótnie, spiny i nerwy. Poza tym, jak ktoś ma klapki na oczach, to po jaką cholerę ja miałabym się gimnastykować i rozjaśniać mu umysł? Człowiek, który coś spieprzył, sam musi dojrzeć do tego, że coś spieprzył. Na nic by się zdały moje dyrdymały i tłumaczenia. To byłoby tylko głupią próbą przeciągania linki na swoją stronę. A nie o to chodzi w życiu, w relacjach. Uważam, że ludzie powinni przede wszystkim się ze sobą komunikować. Sami zauważać i dostrzegać w sobie błędy, źle pościelone prześcieradła. I teraz tak siedzę i myślę... Paweł jednak ma jaja. Potrafił przyznać się do tego, że cos zje*ał. Wysłał mi ponad 4 minutową rozkminę z przeprosinami. Wziął na klatę fakt, że latem nie zachował się w porządku, włączając mnie w nienormalny spór z Wu i całą resztą. 

Czekam na Tajemniczą Wyspę. I dalej myślę. Ludzie w dzisiejszych czasach boją się słów takich jak: PROSZĘ, DZIĘKUJĘ, PRZEPRASZAM. Jakby wypowiadanie takich słów parzyło ich w języki, sprawiało, że coś w środku strasznie boli. A przecież popełniamy błędy (jak powiedział dzisiaj Paweł). Nie ma ideałów, a człowiek to chaos. Pełen emocji, wybuchów, wschodów i zachodów słońca. W każdym z nas wybuchają czasem te diabelskie bomby,. Ważne, aby umieć pozbierać po sobie całą tę rozpierduchę i iść do przodu. Zwłaszcza jeśli na czymś nam bardzo zależy. 

Tak - Paweł miał jaja. Przeprosił. Nie będę więc szują i nie zamknę tej relacji. Dam temu szansę... zwłaszcza w kontekście przemijania i ostatnich wydarzeń. Pan sąsiad z pawilonu obok (nasz ulubiony Dziadek), który ciągle pożyczał nam klucze i śrubokręty - nie żyje. Łucja Antonina M., która brała udział w Antologii Miłość w czasach fejskultury - nie żyje... 

To się kończy... s-kończy... Więc trzeba się spieszyć, aby żyć. 

I trzeba wybaczać. 

piątek, 7 lutego 2025

Może jestem dziwakiem, a może wróżką?

Po dwunastej w knajpie spotkałam Oliwkę z Hanią. Przyszły na karmelowe latte i lunch. Rozmowa bardzo miła o tym, jacy bywają ludzie i jak ciężko trafić na dobrego człowieka. Wyszydzanie, zazdrość, kpina, kłótnie o byle gówno - to wszystko sprawia, że relacje się rozpadają, a potem ciężko zaufać. Uwielbiam tę delikatną muzę, która sączy się z białych głośników. Zapach pomarańczowej świecy... Całowanie, które mogłoby się nie kończyć... i te słodkie, cukierkowe motylki... 
Kiedy rano robiłam szybkie zakupy, to widziałam ludzi. Rodziny, pary... Każdy w swoim świecie. Stanęłam tak przy zielonym pesto z myślą ciężkiej wagi - czy oni odczuwają motyle, czy żyją od pierwszego do ostatniego wspomnienia pocałunku. Zastanawiałam się, ile w nich drżenia, emocji... obserwowałam ręce wkładające pomidory do kosza, usta wykrzywione w akt rozpaczy albo zniechęcenia. I jeszcze ta cisza pomiędzy nimi. Niby przyszli tu w parze albo "w rodzinie", a nie rozmawiają, nie śmieją się z pomidorowej skórki, nie patrzą na siebie z błyskiem w oczach, nie robi im się mokro od wyobrażeń podczas zwyczajnych, porannych zakupów... Nie błyskają w nich gromy pożądania. Oni poprawnie przesuwają się korytarzami, gdzie przeszkodę stanowi papier toaletowy i porozrzucane paleciaki. Zaglądałam w ich duszę - łatwo było zobaczyć pustkę. A jeśli z ust wypadały słowa, to były ostre jak noże: no co ty robisz, zostaw to! tobie to nic nie pasuje, na niczym się nie znasz, no co się tak gapisz, chodźmy już stąd. 

Dotykają mnie refleksje przy kawie (rano wypiłam zioła - wow). Refleksje jak srebro i złoto. Błyszczą się w słońcu, którego nie ma. Poszło już spać, ale przekazało swoją misję świecy. Teraz ona daje ciepło. 

A MAGIA? Ludzie są w większości ograniczeni schematami: dom - zakupy - praca - dom - sprzątanie - pranie - znów zakupy, a jeśli seks - to szybki, rzadko i "na płasko". Ludzie nie polerują wewnętrznych luster w sobie, aby rozpraszać mrok, aby tańczyć, całować się na skrzyżowaniu, celebrować gwiazdy. Niektórzy w ogóle nie dostrzegają w sobie gwiazd. Wystarczy im minimum. Żadnych wzlotów, od czasu do czasu - upadki. Podnoszą się, bo "trzeba jakoś żyć". 
Ja tak nie potrafię. Nie chcę żyć jakoś. CHCĘ JAKOŚĆ... Może jestem dziwakiem, że we wszystkim próbuję dostrzegać magię, może nie wyrosłam z różowego romantyzmu, ale nawet w chwili zwyczajnej, kiedy trzymam w dłoniach filiżankę z kawą, czuję tę magię, która czule dotyka mnie po policzku, po dłoniach... I drżę. I dopuszczam do siebie motyle... 

Może jestem dziwakiem, a może wróżką? 

A Ty?
Kim jesteś?

czwartek, 6 lutego 2025

Podgrzewam przedświt wiosny, której jeszcze nie ma

Lubię tutaj pisać. Nic mnie tak nie uspokaja jak ten widok za oknem. Lekki powiew ciepłego wiatru od klimatyzacji, latte i miłość. Z głośników wypływa chillout music. Tym razem - chillout. Kiedyś wariowałam na punkcie tej piosenki od "Zero". Dzisiaj nie potrafię jej znaleźć. Może historia w starym laptopie mogłaby posłużyć za podpowiedź. Od wielu lat nie muszę już ukrywać historii wyszukiwarek, dlatego łatwo znaleźć tam klucze. Ewentualnie moje playlisty na Youtube. Tam też mogłyby być wyrywki muzycznych wspomnień. Później poszukam... 

Od rana dziś w knajpie wynosy. Taki dzień. Ledwo otworzyłam dziś oczy. Pada i wilgoć obejmuje nadgarstki. Chciałoby się już trochę wiosny, tego zaklętego wiatru i ciepła, które bawi się włosami. Chciałoby się łąki, spacerów bezcelowych i lekko naiwnych pocałunków... Nie wyrosłam z wiosny i z romantycznych uniesień też nie wyrosłam. Z każdym dniem na nowo wydobywam z siebie pokłady czułości. Nawet kiedy deszcz obmywa kamień. 

Kawa wciąż ciepła. Snuje się przez usta. Podgrzewarka działa. 


Chciałabym już być

cała w skowronkach. 

Ubrać się w wiosnę 

pełną kwiatów. 


Jeszcze jestem jak zima

zimna. 

Choć oczy mam już pełne

przebiśniegów. 

sobota, 25 stycznia 2025

Miejsca, zwyczaje, ludzie...

Przyjechałam na obiad. Usiadłam przy stoliku. W knajpie panuje półmrok. Do tego sączy się jazz. Jest idealnie. Zaczęłam przeglądać moją starą książkę o miłości. Przypomniał mi się sen. Nie myślę o niczym, co byłoby w stanie mnie złamać (a są tacy, których nienawiść wyczuwalna jest przez szkło). Ja skupiam obok siebie Kwiaty. Lilie, Goździki, Róże. Lubię oczyszczać powietrze. Spacerować.
Kiedy szłyśmy w czwartek na spacer do Balona, przypomniała się nam impreza u Majka. Marlena przyniosła jakiś dziwny bimber. Iwona miała Żabę na rano. Spiliśmy się jak dzikusy. Dawno temu. Teraz Maciek znowu się przeprowadził. Nie ma już kota. Ja nadal uwielbiam zarywać noce, ale nie lubię się upijać jak świnia. Podobno wszystko jest dla ludzi - podobno zmiany wpisane są w widnokrąg. Widzisz coś i uciekasz albo przybliżasz się, aby dotknąć. W Balonie smacznie, a wczoraj w Wedlu. Przepyszne spotkanie. Gorąca, mleczna czekolada ma moc. Uwielbiamy tę miejscówkę podobnie jak lokal na Łagiewnickiej. Tak - mam swoje ulubione. 

Miejsca, zwyczaje, ludzi... 

czwartek, 16 stycznia 2025

mieni się

Poznałam egzorcystę. Nie, nie żartuję, jak to czasem robię tutaj na blogu. Jestem całkiem na serio. Rozmawialiśmy o "cienkiej skórze", jelitach, Ulicy Aniołów i Kryształowych dzieciach. Później wpadła na chwilę Karolina. Chcemy wymienić lodówkę Pepsi na nową. Lodówka - jakie to przyziemne w kontekście siedmiu cywilizacji i Skali Kardaszowej. 

Przede mną kawa i Maska. Czarownica patrzy okiem mojej wyobraźni. Weszła Teresa z kolegą. Zamówili Chłopów

Świat nie poprzestaje na jednym. Wszystko się mieni. 

środa, 15 stycznia 2025

Gdzie brylantowe sny powstają...

 Szukam Substancji. W głowie dudnią mi duchy. Noszą imiona kobiet i mężczyzn: Matylda, Melisa, Marcelina, Martin... Nie mogę się zdecydować - jeszcze czasem brakuje mi tej decyzyjności, zwłaszcza kiedy dwie strony medalu mogą przyjemnie smakować. Jedna orzechami, druga czekoladą - a ja lubię jedno i drugie. Chciałoby się mieć WSZYSTKO. Tak samo jak ten i tamten czas. Czas wolny, zielone boisko, plac zabaw, park, gorąca czekolada w Wedlu, na którą poszłyśmy wczoraj (IMPULS)... Czas zajęty - tym, co kocha dusza. Szukam kolejnego lokalu. W przyszłym tygodniu będę oglądać jeden z wybranych. Wizje wciąż szaleją jak kilka burz jednocześnie, naprężają się i wyrzucają o-gromy marzeń. Jakbym nazwała tę drugą? Może DREAM albo ANGEL... Jak w Ulicy Aniołów... W pierwszej natomiast przemeblowanie. Będziemy robić sofy (część druga, konieczna) a na lato może znów jakieś Santorini... W ogródku zakwitną róże. Stanie się wiosna i odmieni czas. Teraz ciągle mi zimno. Patrzę na śnieg i widzę jak topnieje. Rozmywają się twarze. Przychodzą inne, nowe. Kształty, imiona, duchy. 

Czy zmiana leków była dobrą decyzją? Podobno bez sprawdzianu, nie ma oceny. Migreny nie atakują mnie już tak często. Przychodzą zdecydowanie rzadziej i nie są już tak nieznośne. 

Całowałam się z Tobą w przymierzalni i było to zjawisko totalnie paranormalne. Kiedy nasze języki połączyły się, poczułam rozkosz... Tak cholerną, że nie sposób tego opisać. 

Już wiesz, Kochanie, że takie rzeczy nie dzieją się tylko na filmach. Są jeszcze książki i jest życie. A to od Ciebie zależy, czym ono wybuchnie. Czym się stanie. 

Życie - POCAŁUNEK to... CZY KAMIEŃ? 

A czym jest dla ciebie? 

Wciąż potrzebuję wrażeń, więc je sobie zapewniam. Podróże wieczorami, wykraczanie poza ramy obrazu, który siny i ślepy, kot, pasja, seks. Ktoś by powiedział: "ona jest popieprzona (...)". Tak właśnie trzeba żyć - pieprzyć pewne rzeczy i wnikać w zapach, i w smak, który pożądany. Nie potrafię funkcjonować w alfabetycznym porządku. Ja to CHAOS. A Chaos to wszystko. 

Gdzie brylantowe sny powstają... Gdzie sny takie się rodzą... 

Wydziarałam sobie to na ręku i z tego czerpię moc. 

sobota, 11 stycznia 2025

Śnieg na dachu

Piję kawę i patrzę na śnieg. Dużo go nasypało na dach. Srebrna choinka uśmiecha się do mnie. Błyszczy. Jeszcze jej nie rozebrałam. Jeszcze jest. 

Piję kawę, a refleksje unoszą się nad miastem. Łódź płynie po białym morzu. Małe, drewniane sanki suną po śniegu. Ulica jest krótka. Pomiędzy blokami skrywa najrozmaitsze historie. 

Jedną z nich jestem JA. Drugą TY. Albo tą samą - jednocześnie. 

Lubię te historie. Chociaż niektórych nie znam. Sama układam je w głowie i dopisuję do imion lub okien, w których zapalają się światła. 

Niedługo pojadę na latte z syropem piernikowym. Obejmę ramionami moją przystań.

Wyobrażam to sobie już. Właśnie w tej chwili, kiedy śnieg. I tak po prostu, zwyczajnie się uśmiecham.

środa, 8 stycznia 2025

Jeszcze jedna herbata

Gorąca herbata, ciepłe maliny, biała czekolada - wszystko, czego dusza zapragnie. Jakie to banalne, prawda? E-tam. 

Siedzę tak i patrzę. Wchodzę do środka 
własnej głowy. Przestawiam
fotele. 
Może znowu przyjdzie(sz).

Dziś miałam spotkanie z panią Lilą (impreza w knajpie - na 1 marca, urodziny). Wypiła herbatę miodową - serwowaną w czajniczku w kwiaty. Wstępnie jesteśmy dogadane. W sobotę mam kolejne spotkanie w sprawie party. 

Ilu ja tu ludzi poznaję. Wczoraj była Asia z Michałem. Standardowo - Szybcy i wściekli. Chcieliby komunię na 2026 dla córki. Na ten rok mamy już wszystkie terminy komunijne zajęte (od wakacji, z dużym wyprzedzeniem). Dziś przyszedł Marek po wynos i rozmawialiśmy pół godziny na temat branży nieruchomości. A Milena rozczuliła mnie słowami, że przychodzi do pracy z wielką przyjemnością i radością. "Chcę wyrazić wdzięczność za możliwość bycia częścią Chaosu-Filmowej". - Tak pięknie powiedziała, a mi zrobiło się mega ciepło na sercu. 

Knajpa pachnie cytryną i pomarańczami. Zaglądam do szklanki. Widzę słońce. Dobre myśli ogrzewają moją zimę. 

*** 
Brakowało mi. Tego miejsca 
i tego też. 

wtorek, 7 stycznia 2025

Herbata wierszem pisana

A kiedy już tu wróciłam, 
może napiszę herbatę... 
A może dwie? 

Napijesz się 
albo odstawisz jakąś sztukę
jak filiżankę. 

Będziemy niegrzecznie
prostować się albo prężyć. 
Żeby zrobić na sobie
kolejne pierwsze wrażenie. 

Bo tak czasami się dzieje, 
że po latach milczenia 
można zdarzyć się sobie.

Przygoda rozpoczyna się na nowo

Takich powrotów się nie zapomina. Rozprzestrzeniają się w nas. Z każdą wypitą kawą, stają się wyraźniejsze i bardziej (nie)możliwe. Jakby ktoś dosypał do filiżanki odrobinę - magii zaklętej z gwiazd. 

Jestem już tak daleko. I wciąż mija czas. Zegary dzwonią w uszach i dwoją się w oczach wskazówki. W którą stronę iść (w nowym roku)? - pytasz nieśmiało, a ja spuszczam z powiek sen o motylach. 

Będzie ona. Stanie się początkiem albo środkiem wiosny. Przyjdzie. Rozwinie skrzydła. Ubrana w zwiewną sukienkę do kostek, stanie w ogrodzie, aby zmywać lód. 

Odpoczęłam w grudniu. Te powolne, piżamowe poranki, filmy po nocach, muzyka, całowanie. Opowieści do rana i gwiazdy w brzuchu. Wspomnienia, sentymenty, radość z tu i teraz, planowanie rzeczy przyszłych. A dzisiaj czuję, że przygoda rozpoczyna się na nowo... Stoję ubrana w ekscytację, w centrum biznesplanu, żeby za chwilę przenieść się na łąkę pełną kwiatów. 

Tak. Jest we mnie wiara, nadzieja i miłość, a przygoda rozpoczyna się na nowo... 

od nowa - 2025

Wydawało ci się, 
że odejdę, 
że się poddam. 

A jednak 
brnę w to dalej. 

Słyszalne, (nie)widzialne

Trzy lata temu ukrywałam się za drzewami, aby podejrzeć światło i człowieka.  W środku było inaczej (jak w każdym środku, który zmienia się ...